poniedziałek, 31 lipca 2017

"Kołowiec" - szydełkowy sweterek

Z "bzowej kolekcji" pozostało jeszcze parę ciuszków do pokazania. Tym razem sweter kołowiec.
 Marzy mi się taki sam, ale gdyby można było przerobić dla siebie tak szybko te parę rzędów i mieć go gotowym, to oczywiście chętnie bym sobie taki zrobiła. 
Ale tak duża robótka pochłonęła by mi sporo czasu i na pewno już na ten rok nie skończyłabym jej,
 bo co tu dużo pisać - i chęci na razie nie ma i czasu brak!  
Zatem pozostaje mi pochwalić się tym kołowcem w wersji dla lalki:))
Oto i on:







Na razie tyle do pokazania w kwestii ubranek dla lalki.
 Jeszcze troszkę ich do sfotografowania zostało i muszę Wam powiedzieć, 
że mimo braku czasu znów ciągnie mnie do dziergania tych uroczych miniaturek:))
Zapewne jest to spowodowane monotonią robienia przetworów i "męczenia" się nad chustą,
 bo znowu sprułam dość pokaźny fragment robótki i znów nowy motek wzięłam do przerabiania,
 bo po kolejnym spruciu włóczka nie nadaje się do przerabiania.
 Jak tak dalej pójdzie, to zmarnuję kilka kłębków tej pięknej włóczki,
 a jest to alpaca silk brushed Dropsa.
*
Śmigam teraz do mojego ogródeczka - między krzakami bzu robię miejsce na ławeczkę i stoliczek, gdzie będę mogła z robótką w ręku posiedzieć i wypić kawę:))
Serdecznie pozdrawiam w te upalne popołudnie!

środa, 26 lipca 2017

Mała czarna

Wciąż nic nowego nie schodzi z szydełka i nie spada z drucików. 
Nadal "męczę" się z chustą, o której pisałam w tamtym poście, 
choć powoli zbliżam się ku końcowi jej dziergania. Tak to jest zawsze, jak chce się samemu coś zaprojektować, a nie ma się cierpliwości, by "okiełznać" schemat i kształt chusty. 
Metodą prób i błędów, a przede wszystkim zmarnowaniem dwóch kłębków włóczki,
 które mimo wszystko przerabiam, powstaje mój projekt. 
Sama jestem ciekawa co z tego wyjście i gdyby nie przetwory i końcowe prace związane z  malowaniem kuchni, już dawno chwaliłabym się albo udanym albo nieudanym projektem. 
Tymczasem z resztki czarnego kordonka powstała "mała czarna" dla Barbie - 
oczywiście powstała już dawno temu, jak większość ubranek dla tej panienki, 
które jeszcze nie miały "wejścia" na blog:)).








*
Moje chuściane zmaganie:


Moja robótka na jutro:


Może macie wypróbowany przepis na fasolkę szparagową na zimę? W zamrażarce nie mam miejsca, muszę przerobić w słoiki, a jeszcze nigdy nie robiłam fasolki w ten sposób, zawsze zamrażałam. Te największe ogórki robię w musztardzie, pozostałe oczywiście jako kiszone.
Tym razem za te działkowe dary dziękuję bratowej Lucynce:))
*
Dziękuję za odwiedzinki i serdecznie pozdrawiam:))

środa, 19 lipca 2017

Ogórki i cukinia w musztardzie

Sezon na ogórki trwa. 
W tym roku zbiory raczej nie są udane; zimne noce, deszczowe dni, a nawet padający grad  
w lipcu optymizmem nie napawa nie tylko rolników, ale i nas, którzy w jakiś sposób muszą się w owoce i warzywa zaopatrywać. A na ryneczkach drożyzna!
W tym roku zrobiłam na razie 14 słoików ogórków kiszonych, ale w porównaniu do ubiegłego roku, to pestka. Wtedy zrobiłam 60 dużych słoików kiszonych i 20 słoiczków ogórków w musztardzie.
I właśnie tym ostatnim przepisem zechcę się z Wami podzielić. Powiem krótko - są znakomite! 
Delikatne w smaku, a jednocześnie bardzo winne, nie za ostre, ale orzeźwiające;  
po prostu smaczne!


2 kg ogórków obranych i pokrojonych w plastry lub słupki
1 l wody
2 łyżki soli do przetworów
1 szkl. octu 10 %
2 szkl. cukru
5 łyżek musztardy
koper, liść laurowy, ziele angielskie, czosnek, ziarenka pieprzu

Wodę, sól, ocet, cukier należy zagotować, dodać musztardę - roztrzepać trzepaczką.
Ogórki ułożyć ściśle w słojach.
Do każdego słoika włożyć:  gałązkę kopru, 1-2 listki laurowe, 4 ziarenka ziela angielskiego, 4 ziarenka pieprzu prawdziwego, 1 - 2 ząbki czosnku.
Zalać zalewą i pasteryzować 5 - 7 minut.
Odwrócić do góry dnem, przykryć kocem i zostawić do wystygnięcia.
Oczywiście nie trzymałam się ściśle przepisu. Pamiętam, że dałam troszkę więcej musztardy i cukru. Robiłam jak to się mówi: "na swój smak". 
*
Podobnie możemy zrobić cukinię:
2 kg obranej cukinii pokrojonej w grubą kostkę
1 l wody
3/4 szkl. octu 10 %
2 łyżki soli do przetworów
1 szkl. cukru
7 łyżek musztardy miodowej
po kilka ziaren pieprzu prawdziwego i ziela angielskiego, liść laurowy, 2 ząbki czosnku, 1 łyżeczka ziaren gorczycy białej
robimy tak samo jak ogórki.
Smacznego!
A Krysi - mojej bratowej dziękuję za ogórki :))

sobota, 15 lipca 2017

Serwetki szydełkowe - inspiracje

Kolejny folder porządkuję - tym razem z serwetkami. Nazbierałam ich sporo - 
chętnie się z Wami podzielę:))
















Inspiracje pochodzą z internetu.  Przyjemnego dziergania!

piątek, 14 lipca 2017

Letni komplet z szalem

Spódniczka wydziergana do gorsetu, który prezentowałam już w tym zestawie
Zapewne nie raz pojawi się on jeszcze w prezentowaniu "bzowej" kolekcji.
 Gorset można oczywiście ubierać lalce na dwa sposoby: przód na tył i odwrotnie. 
Do tego koronkowy szal. Całość niezwykle delikatna. 








Czekamy na lato! 

czwartek, 13 lipca 2017

Moherowa kamizelka

 Z resztki zielonego moherku (choć nie jestem pewna, czy to na pewno moher) powstała taka sobie kamizelka. Niezwykle energetyczny kolor:))






Dziś krótko, bo nadal remont w kuchni - malowanie mebli kuchennych to baaardzo żmudna praca. Pewnie jeszcze z tydzień będę się tak "bawić" :))
Miłego dnia życzę i serdecznie pozdrawiam:))

wtorek, 4 lipca 2017

Porcelanowa panienka w "bzowej" kreacji

Kolejne maleństwo - moich już teraz dużych córeczek - doczekało się wreszcie metamorfozy. 
Porcelanowa lalka była w dość opłakanym stanie. Musiałam wyrwać z jej główki zlepione klejem włosy i zastąpić je peruczką z włóczki czesankowej, która idealnie spełniła funkcję namiastki włosów. 
Pasma włóczki połączyłam nitką, rozczesałam i włożyłam do środka główki, gdzie widniała spora dziura. Włosy nie są przyklejone, można wymyślić nową fryzurkę z innej włóczki w innym kolorze. 
Z melanżowego, cienkiego kordonka wydziergałam sukieneczkę z falbankami.  
Na główkę, by troszkę przytrzymać puszyste włoski -  czapeczka z kwiatkiem.
Odnowiona panienka dołączyła do bosonogiej baletnicy :))








Chciałam jeszcze zmienić jej minkę, która wygląda na "skwaszoną", ale na razie nie mam na to czasu,
 a jak coś odkładam na potem, to wiadomo, że znowu mogą upłynąć "całe wieki", bym powtórnie wróciła do tej robótki. I tak dobrze, że kolejny punkt z listy odhaczony - prawda? :)))).
A na liście nadal czeka: tiulowa firanka, morelowa serwetka, szydełkowy obrus, organizer na skarpetki, sweterki, koc, chusta i wiele innych zaczętych i rzuconych robótek . 
Teraz na tapecie - chusta - mogłabym ją skończyć w dwa, trzy dni, ale wciąż pruję ten sam fragment. Nie mogę "zaskoczyć" z kontynuowaniem wzoru - robię ją od bocznego rogu, rozszerzając do środka
 i ... właśnie na środku utknęłam - po jednej stronie muszę zaprzestać dodawania oczek,
ale gdy to robię wzór nie układa mi się tak jak bym tego chciała. I stąd te prucie.
Już myślałam, by od środka kontynuować przerabianie oczek albo wzorem francuskim,
albo dżersejem prawym,
ale czy chusta wtedy będzie się dobrze układać i czy będzie mi się w takim stanie podobać?
Ot i takie mam dylematy w tym temacie ...
Dodam tylko, że korzystam ze wzoru "luna moth shawl" i przerabiam tylko połowę schematu. 

sobota, 1 lipca 2017

Mój ogródeczek bez ... bzu

Dzisiejsza sobota deszczowa i chłodna, nawet nie zajrzałam do ogródka, choć planowałam troszkę wyplewić chwasty i uporządkować miejsce po przewróconym przez wietrzną burzę bzie :( . Zrobiła się pustka za oknem w kuchni - bez rósł już na tyle wysoko, że zasłaniał okno i dawał cień w upalne dni lata. Kiedy kwitł, jego pełne kwiatów gałęzie wydzielały niesamowity zapach, a kiście delikatnych liliowych kwiatuszków przykuwały uwagę przechodzących ludzi. 
Kiedy to się stało, byłam na spacerze z kotami. Nawet przechodziłam obok i wszystko było w porządku. Kolejne okrążenie wokół bloku i nagle stanęłam jak wryta, przede mną był przewrócony krzew, a ja przez chwilę nie uświadamiałam sobie co się stało; dopiero po chwili dotarło do mnie, że oto nasz ulubiony krzew już nie istnieje ... że silny wiatr przewrócił go i wyrwał z korzeniami. 
Zrobiła się pustka nie tylko za oknem, ale i w moim sercu :((  



znalazłam jedyne zdjęcie, gdzie uwieczniłam ten krzew, chwaląc się moim ogródeczkiem:




Poobcinałam zielone gałązki, zostawiłam sam pień; porobię paliki, przydadzą się może na podparcie piwonii, pomidorów czy innych kwiatów. Żal patrzeć na pozostałości bzu. 
Tak myślę, co zasadzić w tym miejscu: kolejny krzew bzu, czy krzew jaśminu, który mam do przesadzenia, bo rośnie mi przy schodkach między tujami, a które to tuje go zagłuszają.
Zobaczymy!
Życzę słonecznej niedzieli i mniej deszczu, choć potrzebny jest wszystkim uprawiającym ogródki, działki czy pola;  złakniona wody ziemia wciąż jej potrzebuje; a kiedy pada - ja i mój mąż nie musimy dźwigać pełnych wiader ze studni, by podlać mój skromny ogródeczek:))
Serdecznie pozdrawiam :))