poniedziałek, 29 maja 2017

Wazon recyklingowy i co rośnie w moim ogródeczku...

Kto ma koty, ten wie, że żaden flakon z kwiatami na stole się nie uchowa - tak czy siak zostanie przez nie przewrócony lub w najgorszym wypadku - zbity. Ja takich flakonów zbitych przez koty miałam wiele, nie mówiąc o kryształowych - pamiątce po Mamusi, które również podzieliły los glinianych czy szklanych. Bardzo rzadko trzymam kwiaty w wazonach, a jeśli już, to pod kontrolą w dzień,  w nocy zaś chowam je do kuchennych szafek, by podczas dziennych i nocnych harców moich łobuziaków  nie zostały zbite.
Kiedyś podczas sprzątania szafek, postawiłam na lodówce kryształową dużą salaterę, w nią włożyłam mniejszą, a w tą mniejszą włożyłam kryształowy wazonik. Może nic by się nie stało, gdyby leżały bezpośrednio na blacie lodówki, ale akurat leżał tam obrusik. Koty - niecnoty akurat goniły się po całym mieszkaniu i pech chciał, że Gucio chciał uciec przed Bambusiem właśnie po lodówce na górne szafki. Zaczepił pazurkami o obrusik, pociągnął go, oczywiście nie mógł już wskoczyć i siłą rozpędu za obrusem poleciały kryształowe naczynia. Koty wystraszyły się huku, ja nawet nie zdążyłam złapać nieszczęsnych kryształów. Został z nich dosłownie "drobny mak" :(( . 
Pozostałe jeszcze kryształy schowałam głęboko w szafki, natomiast do eksponowania ciętych kwiatów, bo czasami dostaję od męża, czy córka od swojego chłopaka, używam swojego wynalazku - recyklingowego wazoniku :)) Kwiaty te stawiam u córci w pokoju lub w kuchni, bo raczej do pokoju dziennego ten wynalazek nie pasuje.
Do zrobienia potrzebujemy pustą butelkę po wodzie, kawałek nogawki dżinsowych spodni, metr sznurka, wstążki czy rafii i oczywiście świeże kwiaty.
Pustą butelkę ucinamy do żądanej wysokości, nogawkę spodni zawijamy z jednej i drugiej strony, by schować cięty brzeg; wkładamy przyciętą butelkę - materiał dżinsowy ma być wyższy. Gdy jest dobrze, obwiązujemy sznurkiem dookoła "wazoniku" . Wlewamy wodę i wstawiamy kwiaty. 
Nawet, jak koty przewrócą nam wazonik, to tylko wyleje się z niego woda :)).





*
Jeśli już w temacie kwiatowym jestem, pokażę mój podbalkonowy ogródeczek. W ubiegłym roku zaplanowałam sobie, że zagospodaruję kawałeczek terenu zachodniej części bloku. Kiedyś mieliśmy tam warzywny ogród, potem kwiatowy, a gdy była awaria rur przechodzących przez ten ogródek i wykopali robotnicy prawie wszystko, Mamusia straciła ochotę do uprawiania ogródka i teren ten porósł trawą. 
Poza tym mieliśmy działkę  w POD i  całą energię każdy z nas tam skupiał.  Tatuś trzy lata temu sprzedał działkę; pozostał do uprawy tylko podbalkonowy ogródek. Po ociepleniu budynku zostały z niego prawie zgliszcza, drugi rok mija, gdy prawie od podstaw go reaktywuję.
Ubiegłej jesieni przeniosłam irysy w nowe miejsce - na tę zachodnią część, posadziłam perukowce; na wiosnę przesadziłam piwonie, "suchotnika"; zasiałam aksamitkę i lewkonię, dzikie stokrotki i bratki. Od mojej przyjaciółki Zosi dostałam nowe sadzonki kwiatów, zarówno jednorocznych jak i wieloletnich. Ogródek wymaga sporo pracy, bo w miejscu, gdzie posadziłam kwiaty, była kiedyś trawa, a wiadomo, że nie jest łatwo ją wyplenić. Dzisiaj wyplewiłam miejsce pod świerkiem - tam zasadzę kwiaty, które mogą rosnąć w jego cieniu. Dostałam od Zosi konwalie, więc pierwsze kwiaty już się tam zagospodarowują:))

                                         Zapraszam do mojego ogródka - jeszcze wiosennego:














Zasadziłam nawet pomidory koktajlowe: 


agrest:


dziką różę:



Mam nadzieję, że wszystko będzie ładnie rosnąć. Byleby nie było takiego upalnego lata i suszy.

8 komentarzy:

  1. Szczerze podziwiam! Zadbany ogródek jest na pewno ozdobą podbalkonowej działeczki. Trzeba też mnóstwo samozaparcia, aby wypielić całą trawę...
    Miejsce już wygląda świetnie a poza tym nic tak nie cieszy, jak podziwianie efektów swojej pracy :)))
    Pozdrawiam Cię Małgosiu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej pracy przy wyplenieniu trawy, wciąż rośnie:((
      Ale przyjemnie jest tak usiąść na schodkach i patrzeć już na to, co się do tej pory zrobiło:))

      Usuń
  2. Świetny pomysł z tym wazonem:-). U nas koty na szczęście jeszcze nic nie stłukły, choć raz Ptyś zrzucił mi z półki kwiaty, które stały w szklanym, wysokim kieliszku - zaintrygowała go zwisająca wstążeczka;-). Nie wiem jakim cudem, ale kieliszek ocalał:-).
    Powodzenia z podbalkonową rabatką:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł na wazon świetny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny ogród masz Małgosiu - pomysłowe są Twoje wazony - ja miałam dwa koty Frytkę i Ramzika - były z nami 18 lat i nigdy mi nic nie zniszczyły - pozdrawiam kochana serdecznie

    OdpowiedzUsuń