W dość szybkim tempie powstał ten bieżniczek,
który wyszydełkowałam dla Mamy partnera mojej córci Hani.
Dzierganie jego uratowało mnie przed całkowitą depresją,
w jaką popadałam po śmierci Tatusia (09.02.2020r.)
Miałam tylko siłę, by pójść na cmentarz; poza tym nic innego mnie nie interesowało.
Któregoś dnia wracając z cmentarza, musiałam odebrać od Sławka -
chłopca Hani - ładowarkę do telefonu;
akurat była w mieszkaniu i Jego Mama, która widząc mnie pod balkonem zaprosiła mnie do siebie.
W zasadzie nie byłam skora do spotkań towarzyskich z wiadomych względów,
ale akurat uciekł mi autobus i na następny musiałam trochę czekać,
więc zdecydowałam się na zaproszenie.
Spędziłam tam prawie dwie godziny, wypłakując swój smutek i znajdując pocieszenie.
Na koniec rozmowa zeszła na nasze hobby - moje szydełkowanie i Jej umiejętności haftowania.
Alusia zapytała, czy kiedyś nie zrobiłabym Jej bieżnika na ławę, na co przystałam z ochotą.
Jednak odmówiłam wzięcia za to pieniędzy, jedynie zaproponowałam,
byśmy zrobiły taką wymiankę- ja wyszydełkuję Jej bieżnik, Ala wyhaftuje mi jakiś obrazek.
I tak oto powstał ten obrusik:
I mój pomocnik Bambuś, bo przecież musi zawsze wszystko sprawdzić
- tu wygładzić, tam rozciągnąć:
Schemat obrusa:
Przerobiłam go troszkę, dopasowując do kształtu ławy:
Koronkę brzegową również wymyśliłam sama, bo do oryginału nie znalazłam schematu.
Pranie i krochmalenie podjęła się już Alusia,
ze względu na moje trzy kocie łobuzy nie miałam możliwości zrobienia tego u siebie.
Po raz pierwszy szydełkowałam z tego gatunku nici;
zalecane jest użycie szydełka nr 1,25, ale dla mnie było za grube.
Posługiwałam się szydełkiem 1,10 .
Wymiary bieżnika - 48/108 cm.
Nić ma troszkę włosków, ale w robótce nie wygląda to źle, raczej ma swój urok.
Zresztą jak się ściśle przerabia, takie włoski wygładzają się w trakcie dziergania.
Nie wiem jak się kordonek zachowuje po praniu,
ale z tego co mówiła mi Ala jest bielutki i pięknie się po krochmaleniu układa.
Mam nadzieję, że dostanę zdjęcia obrusa i jeszcze raz pokażę na blogu.
Zresztą sama jestem ciekawa jak po praniu i krochmaleniu wygląda,
a z racji obecnej pandemicznej sytuacji,
nie mogę się z Alusią spotkać i na własne oczy zobaczyć swoje "dzieło" na ławie.
Nie mogę się też doczekać mojej haftowanej niespodzianki, ale wiem, że już powstaje:))