poniedziałek, 20 kwietnia 2020

Bieżnik szydełkowy na ławę

W dość szybkim tempie powstał ten bieżniczek, 
który wyszydełkowałam dla Mamy partnera mojej córci Hani.
Dzierganie jego uratowało mnie przed całkowitą depresją,
 w jaką popadałam po śmierci Tatusia (09.02.2020r.)
Miałam tylko siłę, by pójść na cmentarz; poza tym nic innego mnie nie interesowało.
Któregoś dnia wracając z cmentarza, musiałam odebrać od Sławka -
chłopca Hani - ładowarkę do telefonu; 
akurat była w mieszkaniu i Jego Mama, która widząc mnie pod balkonem zaprosiła mnie do siebie. 
W zasadzie nie byłam skora  do spotkań towarzyskich z wiadomych względów,
 ale akurat uciekł mi autobus i na następny musiałam trochę czekać,
 więc zdecydowałam się na zaproszenie.
Spędziłam tam prawie dwie godziny, wypłakując swój smutek i znajdując pocieszenie.
Na koniec rozmowa zeszła na nasze hobby - moje szydełkowanie i Jej umiejętności haftowania.
Alusia zapytała, czy kiedyś nie zrobiłabym Jej bieżnika na ławę, na co przystałam z ochotą.
Jednak odmówiłam wzięcia za to pieniędzy, jedynie zaproponowałam, 
byśmy zrobiły taką wymiankę- ja wyszydełkuję Jej bieżnik, Ala wyhaftuje mi jakiś obrazek.
I tak oto powstał ten obrusik:








I mój pomocnik Bambuś, bo przecież musi zawsze wszystko sprawdzić
 - tu wygładzić, tam rozciągnąć:



Schemat obrusa:


Przerobiłam go troszkę, dopasowując do kształtu ławy:


Koronkę brzegową również wymyśliłam sama, bo do oryginału nie znalazłam schematu.
Pranie i krochmalenie podjęła się już Alusia, 
ze względu na moje trzy kocie łobuzy nie miałam możliwości zrobienia tego u siebie.

Bieżnik zrobiony z bawełnianego kordonka nowosolskiego nr 10.
Po raz pierwszy szydełkowałam z tego gatunku nici;
zalecane jest użycie szydełka nr 1,25, ale dla mnie było za grube.
Posługiwałam się szydełkiem 1,10 .
Wymiary bieżnika - 48/108 cm.
Nić ma troszkę włosków, ale w robótce nie wygląda to źle, raczej ma swój urok.
Zresztą jak się ściśle przerabia, takie włoski wygładzają się w trakcie dziergania.
Nie wiem jak się kordonek zachowuje po praniu,
ale z tego co mówiła mi Ala jest bielutki i pięknie się po krochmaleniu układa.
Mam nadzieję, że dostanę zdjęcia obrusa i jeszcze raz pokażę na blogu.
Zresztą sama jestem ciekawa jak po praniu i krochmaleniu wygląda, 
a z racji obecnej pandemicznej sytuacji,
nie mogę się z Alusią spotkać i na własne oczy zobaczyć swoje "dzieło" na ławie.
Nie mogę się też doczekać mojej haftowanej niespodzianki, ale wiem, że już powstaje:))

7 komentarzy:

  1. Małgosiu, Śliczne róże wyczarowałaś na bieżniku. Jest taki romantyczny . Dobrze, że mamy jakieś pasje i umiejętności. Nie zawsze się ma ochotę na pracę ale wystarczy jakiś dobry impuls. To spotkanie , to nie przypadek. Bo było Ci bardzo potrzebne. Serdeczności przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie bardzo, że podoba się ten obrusik Tobie:))
      Bardzo dziękuję:))

      Usuń
  2. Też uważam, że to nie był zwykły przypadek... obrusik wyszedł delikatny i śliczny! Robótki pozwalają zająć czymś ręce i głowę a to bardzo ważne :-)
    Kociak słodki ♥
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym nie szydełkowała dla kogoś, to sama nie wiem, kiedy wróciłabym do dziergania w ogóle; do tej pory zaś tylko dzierganie pomaga mi w zmaganiu się z myślami o Tatusiu; wiem, że przyjdzie taki czas, bym pogodziła się z Jego odejściem, na razie ratuje mnie modlitwa i dzierganie.
      Dziękuję, Oleńko:))

      Usuń
  3. Bardzo fortunny ten przypadek ze spotkaniem z Panią Alą w takich okolicznościach:-) Pociechę w smutku znajduje się często w takich właśnie nieoczekiwanych przypadkach i niechętnie podejmowanych działaniach. Przepiękny bieżnik!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda! Cieszę się, że ci się ten bieżnik spodobał.
      Dziękuję:)

      Usuń
  4. PODZIWIAM - i talent i cierpliwość!!!

    OdpowiedzUsuń