Nareszcie mam chwilę czasu, by siąść i coś napisać. Porządki po remoncie (dociepleniu) budynku, który jeszcze tak naprawdę się nie skończył, ale po mojej stronie tak, zajmowały mi prawie codziennie czas, bo kurz i resztki styropianu osiadały w zawrotnym tempie na oknach, parapetach i na podłogach. Dodać do tego wariujące koty na widok kulek styropianowych i zaciągających je pod łóżka czy szafy, to dodatkowa "atrakcja" tych dni :)). Mój ogródek pod balkonem przedstawiał nędzny widok - połamany bez i piwonie, podeptane kwiaty - cały zawalony spadającym gruzem, płytami styropianu i pustymi wiadrami po farbach. Musiałam obciąć połamane gałęzie bzu, łodygi piwonii i irysów, wygrabić, ale resztek styropianu niełatwo się pozbyć, bo wiatr wciąż nawiewa nowe.Czy wszystkie rośliny odżyją? Przekonam się o tym w przyszłym roku!
Ponadto pora na przetwory, więc przetwarzam, smażę, wekuję, no i.... zjadam te pyszności zamykane w słoikach - mam nadzieję, że coś na zimę zostanie:)))
W przerwie na odpoczynek usiłowałam kończyć zaczęte udziergi, choć w tym miesiącu to mogłam się pochwalić tylko lalką.
Dziś przyszedł czas na szydełkową chustę, a raczej pół-chustę. Zrobiona jest z tej samej włóczki, co
ażurowy komplecik ("Wendy" 85%akryl, 15 % wełny). Nie mogłam się oprzeć i dokupiłam jeszcze trzy motki tej samej włóczki. Został jeden na czapkę, ale kiedy ją zrobię - znak zapytania, bo czapek robić nie lubię :((.
Wzór - oczywiście mój ostatnio ulubiony na szale i chusty - węzły Salomona. Mimo "dziurek" chusta jest niezwykle ciepła (i milutka w dotyku).
Pogoda diametralnie się zmieniła - jest deszczowo i zimno :((( .
Końcowe dni lata raczej nie będą "letnie", a kalendarzowa jesień już za parę dni .... co nie znaczy, że mamy się smucić z tego powodu - prawda?
Serdecznie pozdrawiam mimo chłodu i deszczu za oknem :))))