wtorek, 31 października 2017

Szyte i dziergane kreacje dla lalek

Bardziej w celu archiwizacji, niż chwalenia się,  umieszczam tutaj te stroje dla lalek Barbie; oczywiście już ich nie posiadam, bo dałam wnuczce mojej koleżanki Irenki, do której swego czasu pojechałam w odwiedziny. Część ubranek uszyłam kiedyś dla moich małych córeczek, po wyrażeniu przez nich zgody, oddałam dla kolejnej fascynatki lalkami Barbie. Przygotowałam również parę szydełkowych ciuszków. 
Sprawiłam tym prezentem ogromną radość Asi:)).




























Jakiś sens ma jednak te moje dzierganie ubranek, bo zawsze mogę
sprawić radość małej dziewczynce, która  uwielbia się bawić lalkami.
To są małe córeczki moich lokatorek, to znów wnuczki moich koleżanek.
A te, które są w pudełku, lub te, które jeszcze powstaną, będą czekać na moje wnuczki:)).
Jeszcze tylko dla mojej Bratanicy Marysieńki muszę wydziergać
 kryształowo - lodową kolekcję ubranek dla Barbie. 
Jakkolwiek  ma to wyglądać, zadała mi nie lada wyzwanie:)).

sobota, 28 października 2017

Męska, dwuwarstwowa czapka na drutach

Znacie moją awersję do robienia czapek. Nie wiem skąd to się bierze, ale naprawdę - jak mam robić czapkę, to aż mi się coś robi ... I gdy pewnego dnia mąż mnie zapytał: "Może znasz kogoś, kto zrobiłby mi czapkę na drutach?", to w pierwszym momencie pomyślałam o mojej przyjaciółce Zosi, 
a potem dopiero o sobie i gdy odpowiedziałam (oczywiście mając na uwadze, że mąż się nie zgodzi, ze względu na moje problemy ze wzrokiem), że ja mogę mu ją zrobić, 
to ucieszył się (!!!) i nawet zaproponował, że zapłaci za włóczkę osobiście:))). 
I tak, skoro wydałam na siebie "wyrok" zmagania się z dzierganiem czapki, 
zabrałam się za nią jak najszybciej. 
Czapkę robiłam z podwójnej włóczki, bo miała być gruba, na zimę, ale po zrobieniu już całej, mąż przymierzył i orzekł, że chce jeszcze grubszą, jeszcze cieplejszą. Już nie chciałam mu mówić, że mógł od razu powiedzieć, że taką chce, bo bym zrobiła z poczwórnej nitki i zaoszczędziłabym i czas i oczy. Pruć nie zamierzałam, bo jakbym spruła, to zapewne ponownie za nic nie podjęłabym się dziergania. Dlatego też dorobiłam drugą warstwę i tak oto powstała dwustronna, dwuwarstwowa, gruba i bardzo cieplutka "czapeczka":)) . 
Taką chciał i taką ma!


Dla zapamiętania zapisałam sobie, jak robiłam tę czapkę; kto wie - może jeszcze zrobię mu drugą?
Czapka pierwsza: 
ściągacz: 1/1 - na 117 oczkach przez ok. 10 cm do 27 rzędu.
28 rz. - wszystkie oczka na lewo, ostatnie dwa oczka przerobić razem na prawo - 116 oczek
od rzędu 29 - 2 o.prawe, 2Rp,17 oczek p, i tak do końca rzędu
rzędy parzyste przerabiamy na lewo, w rzędach nieparzystych sukcesywnie zmniejszamy ilość oczek, czyli po przerobieniu: 2 o. prawych, 2Rp - odpowiednio 16,15,14,13,12,11,10,9,8,7,6,5,4.
Gdy mamy oczek 3 między 2Rp - przerabiamy: 2o.p, 3 Rp,1p,3Rp i tak do końca rzędu.
Ucinamy nitkę i przekładamy ją przez pozostałe oczka.



Czapka druga:
od strony lewej czapki przy ściągaczu nabieramy 117 oczek: 



Można oczywiście zacząć pierwszą czapkę od prowizorycznego nabrania oczek na szydełkowy łańcuszek, który potem, po spruciu, daje nam gotowe oczka na drugą czapkę. 
Przerabiamy pierwszy rząd same oczka prawe, drugi rząd same oczka lewe. Kolejne rzędy ściągacz 1/1 przez 6 cm. Potem dżersej na prawo przez 5 cm i zaczynamy spuszczanie oczek tak samo jak w czapce pierwszej. Oczywiście czapka wierzchnia powinna być troszkę wyższa, by spodnia mogła swobodnie układać się na głowie. U mnie jest to dosłownie dwa rzędy różnicy. 



Jak widzicie jest różnica w wysokości ściągacza - czapka z wyższym ściągaczem była tą gotową, gdy mąż zażyczył sobie, by zrobić mu cieplejszą. Do niej dorabiałam drugą. Ściągacz zrobiłam mniejszy. I ta druga została czapką wierzchnią. Zszywamy od czubka jednej czapki, potem drugiej, przy ściągaczu wywijamy na prawą stronę i zszywamy pozostały otwór. I mamy gotową czapkę: dwustronną, dwuwarstwową:))






włóczka Marcela Laine de Schaffhouse
pure new wool - czysta żywa wełna
kolor - czarny
motek 50 g - 266 m
druty nr 4
zużyłam niecałe 2 motki robiąc podwójnie
rozmiar - 56 cm w obwodzie głowy

*
Miłego sobotnio - niedzielnego wypoczynku życzę:))))

czwartek, 26 października 2017

Szydełkowa czapeczka Poppy i mini-golfik dla Anielki

 By odstresować się po kolejnym zmarnowaniem czasu, włóczki i co tam jeszcze
 (robiłam sweter dla siebie wg projektu Dropsa - kołowca, który już prawie był na ukończeniu, jednakże nie pasował mi absolutnie - został właśnie spruty) złapałam za szydełko
 i wydziergałam komplecik dla Anielki - czapeczkę Poppy i  mini - golfik.
Zużyłam resztki bawełnianej włóczki i ozdobne kwiatki, zrobione już jakiś czas temu,
 które miały ozdabiać bluzeczkę dla Hani.
Z bluzeczki córcia wyrosła, a kwiatki na kilka lat trafiły do pudełka:)).
Oto uroczy komplecik:






początek czapki:




koniec czapki:


Przerabiałam słupkami zwykłymi i słupkami reliefowymi.
Ściągacz zrobiony również słupkami reliefowymi 1/1.
 Kwiatki przyszyte po jednej stronie czapeczki,
a w golfiku - na końcach sznureczka zawiązującego ten otulacz.

Na poniższym zdjęciu - owa Hani bluzeczka.
Jak widać - zdobią ją kwiatki zrobione tą samą włóczką, co bluzka.
 Te żółte miały być rozjaśniającym akcentem:



bo mnie mocno poszerzył, że i nawet zdjęć nie zrobiłam,
 bo i po co:)).

poniedziałek, 23 października 2017

Aksamitka - i do ozdoby i do jedzenia

 Ten jakże kolorowy, uroczy kwiat od kilku lat króluje w naszym podbalkonowym ogródeczku. Jeszcze przed moją przeprowadzką, moja Mamusia, a potem Tatuś, obsadzali ogródek tym kwiatem. Ja robię też to rokrocznie:)).  Bo też i feeria kolorów zawsze mnie zadziwia - uwielbiam te żółcie, te czerwienie, te pomarańcze! 
Z daleka kwiaty te swoimi barwami zwracają na siebie uwagę. Moją szczególnie - i gdy zobaczę je u innych w ich ogródkach - zawsze uśmiecham się na ich widok:)).








Przez wiele lat byłam jednak nieświadoma ich "drugiej twarzy", a mianowicie tego, że te kwiaty są jadalne! Owszem słyszałam o bratkach, o nagietkach, o nasturcji, o dzikiej róży i o innych, ale nie o aksamitce!
Kto by pomyślał, że te cudne kwiaty, o raczej nie za przyjemnym zapachu (w niektórych rejonach nazywane śmierdziuszkami), mogą być jadalne i w dodatku mają korzystne działanie lecznicze!
Przeczytajcie ten i inne artykuły na ten temat - niesamowite, prawda?
Kiedy właśnie dowiedziałam się o jej leczniczym działaniu, a w szczególności o zawartości luteiny, która ma zbawienny wpływ na oczy, zaczęłam używać aksamitki w swojej kuchni. Świeże kwiaty, a właściwie ich płatki dodaję do potraw: do gulaszu, do naleśników, do sałatek. Nawet podjadam na surowo - ot tak, jak podjadałoby się ziarna słonecznika:)). 
Nie unikam i pysznych listków, bo i te są jadalne!
Zapas aksamitki mam spory - wystarczy wyjść do ogródka i narwać świeżą porcję:



Suszona też świetnie smakuje, jako dodatek do pieczonego ciasta
 znakomicie zastąpi drogi szafran:))



Do spożycia obrywam zewnętrzne płatki, środek -  jest bardziej gorzkawy, z niego robię tonik do przemywania ciała, ale na wodzie:))

Zapraszam na "aksamitne naleśniki":



i na sałatkę z dodatkiem aksamitnych płatków:


Smacznego!