Paczuszka od Edytki przyszła w piątek, a ja dopiero dzisiaj się chwalę. Powód - a no taki: wzięłam aparat, by na gorąco zrobić zdjęcia zawartości, a tu baterie rozładowane, więc trzeba je podłączyć do ładowarki. Kiedy już baterie się naładowały, zrobiłam zdjęcia i czekam na powrót ze szkoły moich córek, bo przecież jeszcze nie pojęłam tych technicznych zawiłości i jestem zdana na ich pomoc. No więc, gdy już są moje pociechy i proszę, by przeniosły mi zdjęcia na nowy post, okazuje się, że nie możemy znaleźć usb do przenoszenia z karty pamięci. Sobota zeszła nam na szukaniu, by wreszcie znaleźć ten "przenośnik". Ponieważ w sobotę miałam inne zajęcia, tak więc odłożyłam na niedzielę. Ale w niedzielę moja przyjaciółka Zosieńka zaprosiła mnie na kawkę, więc zostawiłam "gospodarstwo" na głowie męża i myknęłam za miasto.
Dopiero dzisiaj siadłam na chwilę i nadrabiam zaległości. Oto moja nagroda za udział w zabawie blogowej u Edytki. Polegała na podaniu najbliższej prawdy liczby, ile to zajączków powycinała Edytka. Było tego naprawdę dużo i podałam, że ok. 750 sztuk. I tak nie trafiłam, ale liczba ta była najbliższą liczby wyciętych zajączków. Dla ciekawych odsyłam do tego posta.
I tak oto stałam się posiadaczką tych kolorowych motylków:
bielutkich, z serduszkową "łatką" zajączków:
bielutkich, serduszkowych kurek:
oraz prześlicznych wielkanocnych karteczek właśnie z tymi zajączkami, które były przedmiotem blogowej zabawy:
Śliczne, nieprawdaż? Bardzo się cieszę, bo to moja pierwsza wygrana. Dzięki, Edytko, za tę zabawę i dzięki, za niespodziankę, jaką mi zrobiłaś, dokładając do tych karteczek owe motylki, kurki i zajączki.
Na koniec moje "nieudolne" pisanki. Dopiero jak je zrobiłam, przyszedł mi do głowy pomysł, że powinnam najpierw te styropianowe jajko albo pomalować, albo wykleić kolorową bibułką i dopiero zrobić szydełkową osłonkę. Pruć nie będę - zostaną takie, jakie są, w końcu to mój pierwszy raz w robieniu szydełkowych pisanek. Może następne będą ładniejsze, pod warunkiem, że je zrobię!
Ta żółta troszkę wytarmoszona przez Bambusia, który "upolował" sobie zabaweczkę i zdążył ją przeturlać po podłodze, a gdy chciałam ją mu zabrać, złapał w pyszczek i warcząc uciekał. Dopadłam go w kuchni pod stołem i zabrałam, za co się obraził. Całe szczęście, że nie rzucił mi się na plecy, by mnie "ukarać", co miał w zwyczaju robić, gdy był rocznym kotem. O, wtedy musiałam się mieć na baczności, bo jak tylko coś mu się nie podobało, właśnie skakał mi na plecy, a gdy ratowałam się ucieczką latał za mną dotąd, dopóki nie skoczył i nie dziabnął pazurkiem! Rozkoszny kotek, nie ma co!
Rozkoszniaczek z Twojego Bambusia, dobrze, że się odzwyczaił od tego skakania, bo to strach mieć takiego tygrysa w domu;)
OdpowiedzUsuńWygrana bardzo ładna, gratuluję:)
I pierwsze pisanki też! (nim dopisałam, to już pacnęłam myszą w "opublikuj")
UsuńFajne, świąteczne ślicznotki! A kartki to już w ogóle super, ktoś miał pomysł!
OdpowiedzUsuń