piątek, 8 grudnia 2017

Kocie sprawy - chore oczko Gucia

Coś ostatnio nie mam czasu na blogowanie, w szczególności zaś na napisanie nowego postu. Pewnie to wina tych szarych, ponurych, jesiennych dni. W nocy spać nie mogę, a jak zasnę około 1 -2, to już o czwartej budzi mnie ten mój "nieznośny" Bambuś i głośno domaga się śniadania. Jeśli na czas nie wstanę, zaczyna koci taniec po całym mieszkaniu, nie omijając naszego łóżka i nas. Prawie nieprzytomna wstaję i daję jedzenie wszystkim trzem kotom, bo dwa pozostałe grzecznie czekają w kuchni przy swoich miseczkach. Taki łobuziak z tego Bambuszka. Ostatnio zrobił się bardzo zestresowany; musiałam kupić mu obróżkę dr. Siegla z feromonami, choć niewiele chyba ona pomaga, bo nie zauważyłam, by noszenie jej zmieniło jego zachowanie. Nadal agresywnie nastawia się do pozostałych kotów, w szczególności zaś do Gucia. Nie darzą się sympatią od dawna, ale przedtem - owszem - ganiali się po całym mieszkaniu, zaczepiali łapkami i bawili bez robienia sobie krzywdy. Ostatnio zaś są niemożliwi. Jak tylko wejdą sobie w drogę - zaczyna się nie walka, ale wojna! Kocie  wrzaski, darcie sierści i dzika ganianka po całym domu. Trzeba wkraczać między nich i ratować jednego i drugiego. Rozdzielać na siłę! 
A dzisiaj - niestety - doszło do poważnego urazu oczka Gucia. Zobaczyłyśmy dopiero wieczorem, gdy Gucio obudził się z drzemki, że mruży jedno oczko. Oczywiście natychmiast zaczęłam szukać przychodni z nocnym dyżurem, bo nasz weterynarz, niestety, nie przyjmuje w nocy. Pojechałyśmy na drugi koniec miasta i Gucio został dokładnie zbadany przez lekarza. Oczko rzeczywiście draśnięte pazurem; na skutek tego urazu może wywiązać się owrzodzenie rogówki. Miał gorączkę - 39,8 stopni Celcjusza. Gucio dostał kropelki do oka, zastrzyk z antybiotykiem i środkiem przeciwbólowym. We wtorek do kontroli. Gustawek dzielnie zniósł wszystkie zabiegi doktora. Tylko trząsł się ze stresu podczas jazdy w jedną i w drugą stronę. 
Dostał leki do domu. Mam tylko nadzieję, że zagoi mu się to ładnie i nie dojdzie do jakichkolwiek powikłań po tym urazie. 
Gustawek w drodze do weterynarza:


Trzymajcie kciuki!

6 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki jak najbardziej za zdrówko Gucia i spokój w domu od kocich wojen :-)
    Pozdrowienia gorące!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję - na razie izolujemy ich od siebie, choć to trudne jest, bo Bambi umie otworzyć sobie sam drzwi i wejść lub wyjść z pokoju. Gucio w nocy śpi w pokoju córki, zastawia drzwi szafką i przynajmniej w nocy jest spokój.

      Usuń
  2. Takie rzeczy widziałam tylko w programie "Mój kot z piekła rodem", to bardzo przykre dla opiekunów, gdy koty tak się nie potrafią dogadać. U nas bywało, że się nie przyjaźniły, ale nigdy nie walczyły ze sobą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dla mnie jest to też niezrozumiałe, szczególnie, że Bambi "matkował"Guciowi, gdy przynieśliśmy go malutkiego do domu. A teraz tak się nie tolerują!Weterynarz mówi, że za dużo kotów jest(!) i dlatego walczą o teren, ponoć kastraty też:(.

      Usuń
  3. Mam nadzieje że Gucio czuje się lepiej? Też mam koty i każdą chorobę bardzo przeżywam! Poczochrać i ucałować od Eli <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - tak już lepiej, byliśmy na kontroli i niewielka szramka jeszcze została. Za dwa tygodnie ponownie do kontroli i mam nadzieję, że będzie dobrze. Tylko problem jest, że nadal się biją i trzeba pilnować. Kizianki dla Twoich milusińskich:))

      Usuń