Coś ostatnio nie mam czasu na blogowanie, w szczególności zaś na napisanie nowego postu. Pewnie to wina tych szarych, ponurych, jesiennych dni. W nocy spać nie mogę, a jak zasnę około 1 -2, to już o czwartej budzi mnie ten mój "nieznośny" Bambuś i głośno domaga się śniadania. Jeśli na czas nie wstanę, zaczyna koci taniec po całym mieszkaniu, nie omijając naszego łóżka i nas. Prawie nieprzytomna wstaję i daję jedzenie wszystkim trzem kotom, bo dwa pozostałe grzecznie czekają w kuchni przy swoich miseczkach. Taki łobuziak z tego Bambuszka. Ostatnio zrobił się bardzo zestresowany; musiałam kupić mu obróżkę dr. Siegla z feromonami, choć niewiele chyba ona pomaga, bo nie zauważyłam, by noszenie jej zmieniło jego zachowanie. Nadal agresywnie nastawia się do pozostałych kotów, w szczególności zaś do Gucia. Nie darzą się sympatią od dawna, ale przedtem - owszem - ganiali się po całym mieszkaniu, zaczepiali łapkami i bawili bez robienia sobie krzywdy. Ostatnio zaś są niemożliwi. Jak tylko wejdą sobie w drogę - zaczyna się nie walka, ale wojna! Kocie wrzaski, darcie sierści i dzika ganianka po całym domu. Trzeba wkraczać między nich i ratować jednego i drugiego. Rozdzielać na siłę!
A dzisiaj - niestety - doszło do poważnego urazu oczka Gucia. Zobaczyłyśmy dopiero wieczorem, gdy Gucio obudził się z drzemki, że mruży jedno oczko. Oczywiście natychmiast zaczęłam szukać przychodni z nocnym dyżurem, bo nasz weterynarz, niestety, nie przyjmuje w nocy. Pojechałyśmy na drugi koniec miasta i Gucio został dokładnie zbadany przez lekarza. Oczko rzeczywiście draśnięte pazurem; na skutek tego urazu może wywiązać się owrzodzenie rogówki. Miał gorączkę - 39,8 stopni Celcjusza. Gucio dostał kropelki do oka, zastrzyk z antybiotykiem i środkiem przeciwbólowym. We wtorek do kontroli. Gustawek dzielnie zniósł wszystkie zabiegi doktora. Tylko trząsł się ze stresu podczas jazdy w jedną i w drugą stronę.
Dostał leki do domu. Mam tylko nadzieję, że zagoi mu się to ładnie i nie dojdzie do jakichkolwiek powikłań po tym urazie.
Gustawek w drodze do weterynarza:
Trzymajcie kciuki!
Trzymam kciuki jak najbardziej za zdrówko Gucia i spokój w domu od kocich wojen :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia gorące!
Bardzo dziękuję - na razie izolujemy ich od siebie, choć to trudne jest, bo Bambi umie otworzyć sobie sam drzwi i wejść lub wyjść z pokoju. Gucio w nocy śpi w pokoju córki, zastawia drzwi szafką i przynajmniej w nocy jest spokój.
UsuńTakie rzeczy widziałam tylko w programie "Mój kot z piekła rodem", to bardzo przykre dla opiekunów, gdy koty tak się nie potrafią dogadać. U nas bywało, że się nie przyjaźniły, ale nigdy nie walczyły ze sobą...
OdpowiedzUsuńNo właśnie dla mnie jest to też niezrozumiałe, szczególnie, że Bambi "matkował"Guciowi, gdy przynieśliśmy go malutkiego do domu. A teraz tak się nie tolerują!Weterynarz mówi, że za dużo kotów jest(!) i dlatego walczą o teren, ponoć kastraty też:(.
UsuńMam nadzieje że Gucio czuje się lepiej? Też mam koty i każdą chorobę bardzo przeżywam! Poczochrać i ucałować od Eli <3
OdpowiedzUsuńDziękuję - tak już lepiej, byliśmy na kontroli i niewielka szramka jeszcze została. Za dwa tygodnie ponownie do kontroli i mam nadzieję, że będzie dobrze. Tylko problem jest, że nadal się biją i trzeba pilnować. Kizianki dla Twoich milusińskich:))
Usuń