czwartek, 9 stycznia 2014

W dalszym ciągu czerwony sweterek

Rękawków sweterka przybywa bardzo powoli. Na szczęście nie pruję, w miarę dziergania dopasowuję szerokość do ręki Basi. Wciąż zastanawiam się nad przodem i tyłem sweterka, rysuję na schemacie różne wersje wkomponowanej warkoczowej kratki, myślę też o dodaniu między wzory kratki motywu ażurowego. Jak będzie wyglądał sweterek - nie wiem, pomysłów mam dużo, w każdym bądź razie też jestem ciekawa końcowego efektu.
    

Sama się dziwię, że kiedyś miałam tak dużo czasu na robótki i tak dużo mogłam udziergać. Teraz - jeszcze dobrze nie siądę z robótką w ręce już słyszę: "mamo, a gdzie jest ...?", "mamo, a pomożesz mi..?", no i mama odkłada robótkę i leci, a jak już jest w kuchni, to zaraz nową robótkę sobie znajduje zupełnie nie związaną z dzierganiem.
Chociażby dzisiaj.
Wizyta księdza po kolędzie, więc trzeba doprowadzić dom do jakiegoś wyglądu, zwłaszcza, że przez chory kręgosłup i nie ustępującą rwę kulszową zaniedbałam domowe porządki, no, ale księdza godnie trzeba przyjąć. Więc od samego rana przeganiam koty z pokoju do pokoju, sprzątam, pucuję i.... oczywiście po tańcu z odkurzaczem padam z bólem pleców! Zanim tabletka od bólu zaczyna działać, prawie na czworakach chowam akcesoria do sprzątania i tu i ówdzie zerkam czy wszystko jest na miejscu. Jest! Więc czekamy na księdza, a po jego wizycie zadowolona, że mogę odpocząć wchodzę do pokoju dziewczynek, by siąść przy komputerze i na chwilę zajrzeć na moje ulubione blogi, poczytać co nieco i pokomentować. A tu nieprzyjemna niespodzianka! Na czas wizyty księdza koty były zamknięte w pokoju dziewczynek, a kuwety z przedpokoju Tata wyniósł do swego pokoju i zamknął drzwi. Biedne kociaki nie miały dojścia do kuwet i wcale się nie dziwię, że zostawiły niespodziankę nie tam gdzie trzeba. A że przy okazji zostawiły ślad na Basi pościeli, musiałam: posprzątać po kotach, zmienić pościel, uprać kołdrę... No i jak mogę wypocząć?
Jutrzejszy dzień spędzę znowu w przychodni u lekarza, teraz to chyba bez zastrzyków się nie obędzie, nawet sama o  nie poproszę, by wreszcie pozbyć się tego bólu!
No, wystarczy już tego użalania się nad samą sobą i do roboty!
A właściwie do robótki na drutach - do sweterka:))

4 komentarze:

  1. Pięknie rękawki wyglądają, a resztę uzgodnij z córką, bo się narobisz, a jej coś może nie pasować. Plecionka przypominająca serniczek chyba usztywnia dzianinę, rękawki, nie rozciągną się. Te zastrzyki na rwę nie są aż tak bolesne, jak ludzie straszą, weź i przestaniesz cierpieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uzgodnić muszę, bo to już nie pierwszy raz, gdy zrobiłam po swojemu i żadna nie chciała nosić. Do tej pory leżą w szafie bolerka i dwa sweterki, które moje córcie omijają szerokim łukiem. Pewnie je spruję i zrobię na nowo, ale wcześniej pochwalę się nimi na blogu.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Zapowiada się ciekawy sweter, gdyż rękawy wyglądają uroczo :) Ufam, iż nie będziesz musiała ich pruć... Lubię takie wzory. Widzę, że, podobnie jak ja, zaczynasz robótkę nie wiedząc co będzie dalej... uwielbiam takie prace, których efekt nie jest przewidziany :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już tak mam, że jestem zainspirowana jakimś wzorem czy fasonem i zaczynam robić ( na szydełku lub na drutach). Ale końcowy efekt nie zawsze przypomina oryginał.
      Dziękuję za komentarz - byłam na Twoim blogu i bardzo podoba mi się, to co robisz:)

      Usuń