wtorek, 8 marca 2016

Szydełkowa serwetka z falbanką i ... Bambuś

Serwetka z resztek kordonka Maxi. Tym razem kordonek przeleżał  kilka lat u mojej przyjaciółki, której robiłam z tego koloru bluzeczkę na lato. W owym czasie nie prowadziłam bloga i nawet nie myślałam, by archiwizować swoje dokonania na dziewiarskim polu. A szkoda! Zapytałam Zosię, czy ma jeszcze tę bluzeczkę, bo chciałam zrobić zdjęcie, ale niestety, oddała ją synowej, a co z nią dalej ona zrobiła, tego nie wie. Oczywiście poprosiłam ją, by przy najbliższej wizycie zrobiła owe zdjęcie, jeśli synowa ma jeszcze tę bluzkę, ale na razie cisza. Natomiast Zosia poprosiła mnie, by z tej resztki zrobić serwetkę, co uczyniłam. Nie było tego wiele, może 2 - 3 gramy, ale wyszła nawet spora - 45 cm. Wzór pochodzi z zeszytu  "Robótki ręczne - nr 5-6/2012".




*
A kto uwił sobie miejsce do spania na nowej serwetce?


Oczywiście - Bambuś :)))


Bambuś  zachorował na uszy, od wizyty u weterynarza stał się bardzo lękliwy. Wczoraj schował się w domu tak - wieczorem przemywam mu uszka i pewnie dlatego - że nie mogłam go nigdzie znaleźć. Przeszukałam cały dom - niestety, nigdzie go nie było. Nawet na moje wołanie nie wyszedł, zapewne czuł, że ma mieć te uszka czyszczone. Doszłam do wniosku, że pewnie jak mąż otwierał drzwi balkonowe, mógł uciec na dwór, bo zawsze próbuje to robić. Zawołałam Basię na pomoc i wyszłyśmy przed blok. Oczywiście było już ciemno. Szukałyśmy wokół bloku, na parkingu, w piwnicy. Ani śladu! Nie ukrywam, że łzy stanęły mi w oczach, bo to przecież moje kochane kocię! Po kilkunastu minutach, tata wyszedł na balkon i zawołał, że Bambuś jest w domu. Nie mam pojęcia, gdzie się schował - przecież obszukałam wszystkie kryjówki, w jakie moje koty lubią włazić! Na mój widok znów zaczął uciekać, ale co zrobić - musiałam mu te uszka przemyć! Całe szczęście, że nie ucieka na widok strzykawki z lekiem. Grzecznie otwiera pyszczek i pije - nawet upomina się o dokładkę, czasami daję mu pić strzykawką, by nie zapomniał. Wtedy nie mam problemu, gdy jest potrzeba podania doustnego leku, wymagającego rozpuszczenia w wodzie.


18 komentarzy:

  1. Serwetka jest delikatna i piękna a śliczny kotek niech szybko wróci do zdrowia!
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudna serweta :-) Przepiękny wzór i doskonały kolor - bardzo mi się podoba :-)
    Biedny kiciuś... Dużo zdrowia mu życzę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już leki zadziałały - zaczyna rozrabiać, a to znaczy, że wraca do zdrowia:))
      Bardzo dziękuję:))

      Usuń
  3. Duzo zdrówka dla Kocia:-) A serwetka oczywiscie pękna Małgosiu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten twój Bambuś to całkiem sympatyczny jest i do tego spryciula! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj - spryciula jakich mało:))
      Dziękuję bardzo:))

      Usuń
  5. LINDO TRABAJO!!!
    EL GATO UN AMOR!!
    SALUDITOS

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Bambuś, ale co zrobić, trzeba leczyć, nawet jak mu się to niespecjalnie podoba...
    Serweta prześliczna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubią moje koty wizyt u weterynarza, a Bambuś najbardziej. Już w progu w przychodni zaczyna warczeć i wykręca się jak może przed badaniem. Nieraz się to kończyło podrapaniem mnie lub lekarza.
      Dziękuję:))

      Usuń
  7. Mając tak troskliwą opiekunkę,Bambuś szybko wyzdrowieje. Serwetka delikatna i ma bardzo ładny,wiosenny kolor, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze się o niego boję, bo jakoś częściej jest podatny na wszelkie choroby, niż pozostałe koty.
      Dziękuję bardzo :))

      Usuń
  8. Wiosenna superowa serwetka - pozdrawiam i trzymam za Bambusia !

    OdpowiedzUsuń
  9. La labor es muy linda.
    Que susto te darías al no encontrarlo, menos mal que estaba en tu casa, y no esta mal lo de la jeringuilla para dar la medicación, yo con mi gato para darle alguna pastilla es imposible así que lo tengo que llevar a pinchar al veterinario cuando ha estado malito.
    Un beso

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory nie mam problemu z podawaniem leków, zarówno tych rozpuszczalnych w wodzie, jak i do połknięcia. Chyba się koty przyzwyczaiły, bo często chorowały i musiały łykać to, co weterynarz przepisał.
      Masz problem ze swoim kotkiem - jak nie lubi, to i męka podać mu lekarstwo!
      Dziękuję za komentarz i odwiedzinki na moim blogu:))

      Usuń