sobota, 21 maja 2016

Piątkowy spacer po moim mieście...

Wczoraj poszłyśmy z Basią zanieść podanie o przyjęcie do Zamoyskiego Liceum Ogólnokształcącego - to ta szkoła w pierwszej kolejności jest wyborem mojej córci. Notabene do niej chodziła cała nasza piątka - ja, moja siostra i moi trzej bracia. W tym roku przypada 100 - lecie szkoły, będą odbywać się uroczystości związane z obchodami tego Jubileuszu. 
Przy okazji składania podania, oprowadziłam córcię po szkole, pokazując klasy, tablice pamiątkowe maturalnych roczników i opowiadając anegdotki związane z naszym szkolnym życiem. A było ich sporo, bo nie tylko z moich, ale również mojego rodzeństwa wspomnień. 
Choćby na przykład z moich: miałyśmy mieć lekcję geografii, ale nauczyciel nie mógł otworzyć klasy. Zawołał pracownika technicznego, który rozkręcił zamek, a tam były połamane zapałki. Nauczyciel zdenerwował się na nas i zapowiedział za karę sprawdzian, choć naprawdę nasza klasa z tym nie miała nic wspólnego. Musiałyśmy pisać niezapowiedzianą klasówkę. Innym razem na lekcji geografii, nudziło się nam bardzo i zaczęłyśmy grać w "państwa, miasta". Byłyśmy tak zaoferowane grą, że nie widziałyśmy, że obok stał profesor i przyglądał się od dłuższego czasu. W końcu przerwał nam zabawę, wołając do tablicy całą naszą czwórkę. Z każdej kartki czytał albo państwo, albo miasto, albo rzekę i kazał pokazywać nam na mapie. Jakoś przebrnęłyśmy przez to, jedynie jedna nasza koleżanka miała problem z odnalezieniem ze swojej kartki miasta, którego nazwa okazała się zmyślona przez nią. Ale szukać kazał:)))). Oczywiście postawił nam dwóje za tę zabawę na lekcji i kazał na następną lekcję przygotować się z pytania z mapy. 
Kiedyś do szkoły przychodziło się w sobotę. Był to dzień tzw. "kolorowy", a to znaczyło, że można było przyjść ubranym w kolorowe ciuszki. W naszym liceum obowiązkowo trzeba było nosić mundurek i mieć przyszytą tarczę. Otóż w tym dniu przyszłam w nowej bluzce, którą uszyła mi Mama. Miała fason taki rozkloszowany od linii biustu. Przypominała ubiór ciążowy. I traf chciał, że idąc korytarzem na przerwie natknęłam się na swoją wychowawczynię. Bardzo surową i mającą konserwatywne podejście do życia. Zmierzyła mnie od stóp do głowy, a ja pod jej spojrzeniem zrobiłam się taka maleńka i przerażona, bo już wiedziałam o co chodzi. I powiedziałam do mojej koleżanki, z którą szłam, że podpadłam i na pewno będę pytana w poniedziałek z historii, którego to przedmiotu uczyła wychowawczyni. I tak istotnie było. O ile na początek lekcji była sprawdzana obecność i prace domowe, a nieraz i poruszane ważne kwestie wychowawcze, to w ten poniedziałek wychowawczyni ledwie zamknęła drzwi, zawołała mnie do tablicy. Byłam przygotowana dobrze, bo przez sobotę i niedzielę uczyłam się solidnie. Pamiętam, że wychowawczyni próbowała na wszystkie sposoby "złamać" moją wiedzę, ale nie udało Jej się to. Postawiła mi "czwórkę". Na przerwie dziewczyny pytały mnie co zrobiłam, że tak mnie "maglowała", i że powinnam była dostać "piątkę", bo przecież odpowiadałam na wszystkie pytania.
I tak mogłabym bez końca opowiadać, bo jest tego bardzo dużo...
Ale, by nie nudzić zapraszam na obiecany spacer: 
 
Zdjęcia powyższe to urokliwy dziedziniec Liceum Ogólnokształcącego. Za moich czasów rosła tylko trawa i postawionych było parę ławek. Pamiętam jak na przerwie, siedziałam z koleżankami na jednej ławce i  opowiadając coś gestykulowałam rękami. Na palcu miałam złoty pierścionek, który dostałam od Tatusia na "osiemnastkę". Machnęłam ręką i pierścionek pofrunął w trawę. Szukałyśmy na próżno. Ze łzami w oczach, zrezygnowana szłam już do klasy, gdy wtem koleżanka krzyknęła, że znalazła. Uszczęśliwiona wyściskałam ją mocno. Nie ukrywam, że w głębi duszy modliłam się do Św. Antoniego:))
 
Te zaś powyższe zdjęcia, to miejsce, gdzie czasami wystawiane są plenerowe przedstawienia związane z Zamojskim Latem Teatralnym. W tym roku, tutaj, odbędzie się przedstawienie "Balladyny" z teatralnej grupy Gimnazjum nr 3. Moja Basia gra Alinę.
Poniższe zdjęcia obrazują nasz spacer po parku. Niezwykle piękne miejsce, urokliwe zakątki, nowe drzewa, nowe ścieżki, mostki, plac zabaw dla dzieci. I dwie fontanny, które obfotografowałam z każdej strony:)))
 
 "Jestem całym Twoim światem, Mamuśku":))))))
 
Wróciłyśmy zmęczone, ale szczęśliwe, że mogłyśmy spędzić nasz "babski dzień" nie tylko w "Pizzerii" na dobrej pizzy, ale i na spacerze po zamojskim parku :))
 
Kochani - życzę słonecznej niedzieli i wypoczynku wśród zielonych krajobrazów naszych miejsc zamieszkania:))

5 komentarzy:

  1. Zamość mam na liście miast do odwiedzenia już od dłuższego czasu i kiedyś na pewno się tam wybiorę, bo to piękne miejsce.
    Szkoła wygląda na miejsce z tradycjami, fajny taki naukowy klimat:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz piękniejsze:))
      Dziękuję za odwiedzinki.

      Usuń
  2. Piękne miejsce i te szkolne wspomnienia...ech to były czasy! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za wspaniałą wycieczkę po Zamościu :) Miło powspominać :) Dawno temu spotykałam się ze znajomymi w tym parku, ale nie był taki piękny jak teraz.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń