sobota, 7 maja 2016

Jak wyświadczyłam niedźwiedzią przysługę... kotu

i jego właścicielom:)) W słowniku frazeologicznym  "niedźwiedzia przysługa" to inaczej przysługa nie w porę, niepotrzebna, przynosząca więcej szkody niż pożytku. I choć szkody nie wyrządziłam, to jednak zamotałam okropnie...
Otóż - wczoraj wybrałyśmy się z Basią rowerami na zakupy do Hurtowni florystycznej i do Centrum Handlowego. Wracając z Hurtowni po drugiej stronie ulicy zobaczyłyśmy czarnego kotka, który wchodził na jezdnię i po prostu stał  na jednym pasie drogi. Szybko pobiegłyśmy w jego kierunku, bo przestraszyłyśmy się, że pędzące samochody nie zatrzymają się w porę i będziemy świadkami kociej tragedii. Kiedy zbliżyłyśmy się do niego, okazało się, że kocię jest w strasznym stanie - jednego oczka prawie nie było widać, język miał wywalony na wierzch i tak ciężko oddychał, jednocześnie wydawał z siebie przeraźliwe ni to miauczenia, ni to jęki. Doszłyśmy do wniosku, że oto mamy przed sobą bezdomnego, chorego kota, któremu jest potrzebna natychmiastowa pomoc. Wysłałam Basię do sklepu po wodę i karmę, a sama pilnowałam, by nie wchodził na ulicę, co nie było łatwe, bo jakby na upartego kierował się na drogę. W końcu zapędziłam go w wąski dojazd do garaży i tam pilnowałam, by nie uciekł. Gdy córka przyszła z zakupami, dałyśmy mu karmy i wlałyśmy wodę do pojemnika po karmie. Ale ani karmy, ani wody nie trącił, jedynie chodził wokół tego, przeraźliwie jęcząc. To upewniło nas, że kot musi być przewieziony do lecznicy i poddany badaniu. 
Zadzwoniłam do lekarza moich kotów, ale odesłał mnie do weterynarza, który świadczy usługi dla bezdomnych zwierząt. Problemu nie było - lekarz polecił przywieźć kotka. No, ale my byłyśmy rowerami, ale i ten problem lekarz rozwiązał. Dał nam telefon do Schroniska dla psów, a kierownik tego obiektu, po rozmowie telefonicznej bez problemu przyjechał po kota. Nie ukrywam, że wzruszyłam się z tych emocji i jak to się mówi, chciałam odprowadzić tego kotka pod same drzwi samochodu. Ale tutaj otrzymałam reprymendę od tego pana, że nie życzy sobie, bym zaglądała mu przez ramię do wnętrza samochodu i zostawiła go w spokoju. Nie powiem, zaskoczył mnie tym i nawet przestraszyłam się, że kot nie trafi do lekarza, tylko zostanie gdzieś przez tego pana wywieziony. Dlatego powiedziałam, że zadzwonię do lekarza, by spytać o kota. 
Po powrocie do domu, natychmiast zadzwoniłam do weterynarza. I tu dowiedziałam się, że kotek jest stałym jego pacjentem, że ma około 12 lat, że choruje na nowotwór zatok i że powiadomił już właścicieli, gdzie kotek się znajduje i że mają  po niego przyjechać. Ucieszyła mnie ta wiadomość, ale i zasmuciła. Bo jak można tak chorego kota wypuszczać z domu, pozwolić, by biedne chodziło nie wiadomo gdzie, przechodziło przez  wcale nie taką spokojną ulicę. Bo ja widząc tego kota odniosłam wrażenie, że kot chce popełnić samobójstwo, stojąc i kładąc się na środku jezdni. A on usiłował tylko przejść przez ulicę i kierować się w stronę domu. Tylko ja o tym nie wiedziałam. Dla mnie był chorym, bezdomnym kotem, nie mającym siły do życia. Mógł w każdej chwili zostać potrącony przez jadących kierowców, którzy na pewno nie zatrzymaliby się przed przechodzącym przez ulicę kotem. No chyba, że byliby przesądni - bo kot był czarny! 
I w taki oto sposób przysłużyłam się kotu i jego właścicielom:)) 
Ciekawi mnie co pomyśleli sobie o mnie i o całej tej akcji ?

*
Życzę przyjemnego wypoczynku i słońca w niedzielę:



*
Trójkątne układy:


4 komentarze:

  1. Myślę, że dobrze, że nie przeszłaś obojętnie obok chorego zwierzaka. Mogło być zupełnie inaczej i wtedy Twoja pomoc byłaby niezbędna! Kotki na zdjęciach są naprawdę słodkie :)))
    Gorąco pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo kochasz zwierzęta. Lepiej raz być nadgorliwą,niż znieczuloną na ich krzywdę,pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja się pod tym podpisuję!

      Usuń
    2. Gdybym miała dom z dużym ogrodem, zapewne zamieniłby się w schronisko dla kotów:))) No cóż - nie wszystkie koty mają szczęście mieć swojego pana lub panią...
      W blogowym świecie również spotykam się z prawdziwymi miłośnikami tych milusińskich, więc nie jestem jedyna, dziękuję bardzo za tak miłe słowa pod moim adresem:)))

      Usuń