czwartek, 22 października 2015

Sok z aronii



Aronia to niezwykła roślina. Nie tylko dająca piękne owoce,
ale również jako wspaniała ozdoba ogrodu. Można nawet sadzić ją jako żywopłot,
 bo krzew ten wytwarza wiele odrostów korzeniowych.
Nawet jego kwiaty, czy w okresie późnego lata i wczesnej jesieni czarne owoce są piękną ozdobą. Największym dobrodziejstwem tego krzewu są właśnie jego owoce.
Bogate w witaminy, w związki roślinne, chroniące przed chorobami cywilizacyjnymi jak: nowotwory, nadciśnienie, miażdżyca, choroby oczu i mające dobroczynny wpływ dla osób spędzających dużo czasu przy komputerach. Samo zdrowie!
To tyle tytułem wstępu - w końcu można o tym krzewie
przeczytać na kilkunastu stronkach w internecie:))
Dostałam od brata Jarka właśnie aronię - co najmniej 8 kg. 
Z tego co wiem, posiada olbrzymi krzew tego owocu i w każdym roku
obdarza on ich niemałą ilością owoców. 
Pamiętam, że i my mieliśmy na działce aronię. Nie nadążaliśmy jej owoców
przetwarzać na soki i dżemy ani rozdawać znajomym i sąsiadom.
Ale jakoś tak nie do końca byliśmy amatorami aronii, bo mimo dodatku dużej ilości cukru,
 smak zarówno soku jak i dżemu był bardzo cierpki. W końcu Mama miała dość.
Jednego roku po prostu wykopała krzew, powiększając teren działki pod warzywa.
 Potem oczywiście żałowała, ale wcale się nie dziwiłam Jej decyzji, szczególnie,
że przetwory z roku na rok zostawały, a nowych przybywało i choć nasza rodzinka była liczna,
to nikt nie chciał być obdarowywany tymi słoikami. 
Obecnie sposoby przygotowywania soków czy dżemów z aronii, różnią się zdecydowanie. Przeglądając stare książki kucharskie z przetworami
nie znalazłam przepisów na przetwarzanie aronii.
Być może nie była ona tak popularna, raczej przepisy były podawane z ust do ust.
 Teraz wystarczy dostęp do internetu i klikając co trzeba,
wyświetla się nam tysiące przepisów dotyczących szukanego tematu. 
Ja co prawda, przepis dostałam od żony brata - Eli,
ale z ciekawości zajrzałam do internetu i jest podobny. 

*
 2 kg aronii
2,5 l wody
2 kg cukru
3 pomarańcze
1/2 kg cytryn
Aronię zamrozić na kilka dni. Po rozmrożeniu gotować 20 minut. Odstawić na kilka godzin. Przecedzić. Z pomarańczy i cytryn wycisnąć sok. Dodać do aronii, doprowadzić do wrzenia.
 Dodać cukier. Gotować ok. 10 - 15 minut. Wlać do słoików. 
Pasteryzować - ok. 15 minut. 
Odwrócić do góry dnem.
*

Dostałam od niej również przepis z dodatkiem liści wiśni i malin,
 ale z tego przepisu nie korzystałam.
Tu przedstawię jak zawsze swój sposób, posługując się oczywiście przepisem od Eli.
Ponieważ, kiedy brat przywiózł mi aronię, nie miałam na nią czasu - wyprawa Hani na studia,
 wyjazd na wesele chrześniaczki - po prostu aronię zamroziłam. I to prawie na 2 tygodnie
(zresztą w większości przepisów tak jest, by została ona poddana zamrożeniu,
w celu pozbycia jej goryczki!).
Wyjęłam ją z zamrażarki wieczorem, rozmrażała się całą noc.
Rano postawiłam prodiże z zawartością na  gazie i gotowałam przez około 10 minut.


 Gorącą zmiksowałam robotem na gładką masę i gotowałam jeszcze 10 minut. 
W sumie gotowana była, jak w przepisie, 20 minut.


Gorącą przetarłam przez sito posługując się takim oto narzędziem:))



Przetartą masę zalałam wrzącą wodą i zostawiłam na kilka godzin.
Potem podgrzałam ją i znów przetarłam przez sito.
 Kto chce może z tej masy (ale po pierwszym przetarciu) zrobić dżem.
 Ja nawet nie próbowałam. Wiem, że nikt by tego dżemu nie jadł.
Swego czasu zrobiłam sok z malin. Z pozostałej pulpy zrobiłam dżem malinowy.
 Nikt go nie tknął z uwagi na drobne ziarenka owocu.
Jadłam go sama - szkoda mi było go wyrzucić, w końcu trochę cukru do niego poszło.
Więcej oczywiście dżemu z przecieranych owoców (malin, jeżyn czy aronii) nie zrobię!
 Po przetarciu zostaje nam raczej nie apetyczna masa. 
Cały sok ponownie przecedziłam pozbywając się resztek skórek i ziarenek aronii. 
Cytryny i pomarańcze zrolowałam na stole i wyparzyłam wrzącą wodą.
 Przekroiłam na pół i wycisnęłam sok.
Wlałam do garnka i dodałam 2,5 kg cukru (więcej niż w przepisie).
 Gotowałam ok. 15 minut, zbierając pojawiającą się pianę.
Gorący sok wlałam do czystych, wyparzonych słoików.
Odwróciłam do góry dnem i otuliłam kocykiem. Nie pasteryzowałam.
Z otrzymanej  aronii ( 4 prodiże) wyszło mi tyle słoików soku - jak na poniższej fotografii:



Smacznego!

9 komentarzy:

  1. O cię florek ale się narobiłaś ,ale samo zdrawie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tak - roboty przy tym jest!
      Dziękuję za komentarz:))

      Usuń
  2. Bardzo zdrowy sok dla nadciśnieniowców przyrządzasz, gdyby nie to, że ciągle muszę sobie podnosić ciśnienie, to bym skorzystała z przepisu, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również należę do niskociśnieniowców, ale myślę, że łyżeczka soku rozpuszczona w szklance wody mi nie zaszkodzi.
      Dziękuję:))

      Usuń
  3. Olá querida, passei por aqui para agradecer sua doce presença
    no meu cantinho.Obrigada !!!
    Abraços, Marie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie:))
      Dziękuję, Marie.

      Usuń
  4. Oj, sporo zachodu z takim sokiem! Mojemu mężowi by się przydał, ja bardziej potrzebuję czegoś, co ciśnienie podnosi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takiego soku mam zamiar zrobić naleweczkę aroniową, ciekawe tylko czy w połączeniu ze spirytusem będzie podnosić ciśnienie czy obniżać:)) Bo ja też miewam raczej niskie ciśnienie.
      Ale wszystkiego dowiem się na odpowiednich blogach z przepisami na taką miksturkę:))
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Gosieńko, nigdy nie rezygnuj. Przetarte maliny na gęstym, perlonowym sicie sa fantastycznym dżemikiem a pozostałe na sicie nasionka wykładam łyżeczką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i suszę. Powstaja przepyszne "ssawki". Pozdrawiam Darek

    OdpowiedzUsuń