poniedziałek, 28 lipca 2014

Nowy kotek w naszej rodzinie

Mamy nowego kotka! Znaleziony wczoraj na cmentarzu, kiedy byliśmy na grobie Mamusi. Już wychodziliśmy z cmentarza, gdy z zasadzonych tam tui wyskoczył właśnie ten kotek. Jak to kociara zaczęłam go głaskać, a on łasił się do moich nóg i rąk, niczego się nie bojąc. Wysłałam córcie do sklepu "Biedronka", by kupiły jakiejś karmy, by go nakarmić, ale niestety kotek powąchał tylko saszetkę i nic nie zjadł. W między czasie wypytałyśmy przechodniów, czy może wiedzą czyj jest ten kotek, ale nikt nic o nim nie wiedział.  Żal nam się zrobiło, choć przyznam się, że na propozycję Hani, by go wziąć do domu stanowczo powiedziałam - nie! W domu przecież mamy 3 koty i nie byłam pewna reakcji Taty i męża na widok nowego kota. Ale siostra zaoferowała się, że może oni go wezmą (choć mają też kota), tylko dopiero za trzy tygodnie, jak wrócą z Anglii. Hania zaczęła już płakać i chyba te Jej łzy mnie przekonały, bo tylko westchnęłam i pozwoliłam zabrać kotka. Oczywiście kategorycznie powiedziałam, że musimy po drodze zajechać do weterynarza, by go zbadał i odrobaczył. Była niedziela, ale na szczęście nasz weterynarz był w domu i bez problemu zbadał kotka. Okazało się, że jest zdrowy, tak na oko ocenił jego wiek do 6 miesięcy. Zalecił dietę - karmę suchą i wodę. W książeczce zdrowia kota zapisał datę kolejnego odrobaczania i datę szczepienia. No i oczywiście kwarantannę, by powoli przyzwyczajać kotka do pozostałej trójki.
Kotek trafił do pokoju dziewczynek, napił się wody, mokrej karmy do pyszczka nie wziął, ale jak zobaczył suchą - natychmiast rzucił się do miseczki - co mnie bardzo cieszy, bo pozostałe koty są na suchej karmie i chciałam żeby ten też ją jadł. Szczególnie, że jest tak wychudzony - sama skóra i kości :((
Oczywiście były spory na temat nadania imienia. Szwagier zaproponował Dyzio, ja - Antoś, moje córcie chciały  nazwać go imieniem jakiegoś ich idola. Tak do końca jeszcze na sto procent nie ma imienia, choć ja wołam go "Antoś". Jest tak pieszczotliwym kotem, ciągle się łasi do ręki czy nóg, niesamowity widok!



Pierwsze zdjęcia kotka w samochodzie:





 Już w domu:



Dzisiaj wszedł mi na kolana, zwinął się w kłębuszek i smacznie zasnął.



 
W tym czasie powiedziałam dziewczynkom, by otworzyły  drzwi do pokoju i wpuściły Bambusia i Gucia. Zakryłam go bluzką, by go nie widziały.



Obwąchały cały pokój, czuły, że jest ktoś nowy.
Ciekawi mnie ile będzie trwała kwarantanna. Jak znaleźliśmy Gucia, to po pięciu dniach Bambuś przestał na niego warczeć i zaczął się z nim bawić.  Jak będzie teraz - zobaczymy. 






6 komentarzy:

  1. Przesłodki maluch, choć widać po pyszczku, że chudzinka. Pod dobrą opieką nabierze ciałka i na pewno szybko się zaaklimatyzuje. Za trzy tygodnie nie będziecie chcieli się z nim rozstać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie z rąk nie schodzi, jest taki "przytulaśny", sam dopomina się, żeby go brać na ręce:))
      I właśnie tego się obawiam, że za te trzy tygodnie go nie oddam:))
      Dziękuję za komentarz:))

      Usuń
  2. Ktoś pozbył się kotka, może wywiózł daleko od domu i wypuścił na poniewierkę. Miał szczęście, że na Ciebie trafił, uratowałaś go przed śmiercią głodową, dziki nie jest, żeby sam jedzenie zdobywać. Pokaż tego Farciarza za 3 tygodnie, pewnie będzie kluchą z pięknym, lśniącym futerkiem. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście - pokażę:))
      Apetyt mu dopisuje, zjada wszystką karmę z miseczki.
      Dziękuję za komentarz:))

      Usuń