Nareszcie skończyłam! Cieszę się jak małe dziecko, bo to moja pierwsza, duża serweta na okrągły stół, który mam zamiar kupić, który o mały włos nie kupiłam, bo miałam już upatrzony w komisie meblowym.
I tu napiszę tak na marginesie, jak o mały włos nie kupiłam "kota w worku"!
Otóż, tak jak wyżej, miałam już upatrzony, zaklepany duży okrągły stół, taki starodawny, o jakim od kilku lat marzę. Ale - jeszcze przed transakcją finansową, poprosiłam pana o rozłożenie stołu (bo przecież z emocji o tym wcześniej nie pomyślałam!!!), by zobaczyć jak wygląda. I tu okazało się, że stół nie posiada tej dodatkowej części, która wypełnia blat po rozłożeniu. Zapytałam o to, a pan niewinnie odpowiedział mi, że w tym stole tego nie ma (?!) i jak chcę, to właściciel może ją dorobić! Dobre sobie - dorobić, tylko z jakiego materiału - ze sklejki może? No cóż, w sekundę moje marzenie poległo, z zakupu zrezygnowałam:(((
Nauczka na przyszłość: zanim podejmę decyzję, to muszę dokładnie sprawdzać przedmiot zakupu, a nie decydować się bez obejrzenia i zastanowienia!
A wracając do serwety zrobiłam ją z owej "Sonatki", którą kupiłam na tunikę (to następny dowód na to, że moje zakupy są nieprzemyślane!!!). Włóczka bardzo złej jakości, zarówno przy tunice, jak i przy serwecie namęczyłam się - przerabianie, prucie, przerabianie, prucie i tak do końca udziergu. Ale zawzięłam się i nie popuściłam sobie ani na krok. Serweta ma być i basta! I jest ku mojemu zadowoleniu :)))))
Na zdjęciach nie prezentuje się tak jak bym chciała, do wykorzystania miałam ławę tatusiową, poza tym i same zdjęcia jakościowo nie takie jak trzeba.
Zakończenie serwety wg mojego pomysłu, bo ze schematu nie bardzo mi się podobało, a nie byłabym sobą, jakbym nie wprowadziła swojego akcentu, co zawsze mi się zdarza w robótkach przeze mnie dzierganych - zdjęcie poniżej.
No i oczywiście mój pomocnik - tym razem Gucio. Zanim przyniosłam aparat fotograficzny, już ułożył się na serwecie, by spać. Oczywiście przeniosłam go na łóżko, ale nim ponownie sięgnęłam po aparat, znów był na stole.
Nawet język mi pokazał - łobuziak jeden:)))))
A to schemat serwety - dostałam go od Dominiki z bloga "Mało przydatny blog robótkowy". Bardzo dziękuję Jej, że podzieliła się tym wzorem, bo dzięki temu mam serwetę i ja:)))
I na koniec nowa, zaczęta serweta z reszty tej samej Sonatki. Zostało jeszcze ok. 10 dkg, wykorzystam ją co do centymetra. Pokażę ją na pewno po ukończeniu:))))
Ile ja takich nieprzemyślanych, napalonych zakupów mam za sobą.... Ale z każdym kolejnym coraz skuteczniej uczę się powściągliwości:)
OdpowiedzUsuńCudna serweta wyszła!
Nie jesteś sama :-) ja również najpierw kupuję a później myślę... Ostatnim moim "genialnym" zakupem były stringi dla mojej 14-to letniej córki ;-) Dobrze, że udało nam się je oddać i odzyskać pieniądze...
OdpowiedzUsuńSerweta cudowna! Bardzo podoba mi się ona podoba.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za słowa uznania:)))
UsuńPiękna serweta! Zazdroszczę umiejętności szydełkowych. Mam szydełkowe obrusy i serwetki, ale to prezenty, Sama mam tylko podstawowe umiejętności władania szydełkiem, które wykorzystuję do wykańczania moich drutowych robótek.
OdpowiedzUsuńP.S. Małgosiu, wyślij jeszcze raz e-maila rozdawajkowego, tamten nie dotarł :-(
Dziękuję za miłe słowa:))
UsuńA ja podziwiam Twoje drutowe robótki - to prawdziwe dzieła sztuki!
Dziękuję za powiadomienie, że e-mail nie doszedł, już wysłałam ponownie.
No przepiękna!!!!! Super...a kociak na niej -boski;)!
OdpowiedzUsuńPrzecudna serweta!!! Kociak przesłodki i przeuroczy:))
OdpowiedzUsuńWhat a gorgeous tablecloth! ♡
OdpowiedzUsuńSilvana