Pozdrawiam wszystkich obserwatorów mojego bloga po dłuższej przerwie,
wiadomo z jakiej przyczyny. Pozdrowienia przesyłam korzystając z komputera z biblioteki,
bowiem jeszcze nie mam połączenia z domu. Niestety perturbacje wynikły nie z mojej winy,
a raczej z bezduszności operatora i braku ich wyobraźni.
Dla nich jest niemożliwością przeniesienia mediów, bo... no właśnie nie do końca wiem
z jakiego naprawdę powodu nie da się przenieść dostępu do internetu,
pan z biura po prostu powiedział, że nie można. Wydaje mi się do tłumaczenie absurdalne,
ale co zrobić, nie i tyle. Tak więc stałam się sponsorem operatora,
bo płacę za coś, z czego nie korzystam. Oczywiście nie omieszkałam powiedzieć tego,
co zostało skwitowane uśmiechem... Mnie do śmiechu wcale nie było i nie jest,
bo w końcu to nie są małe pieniądze - rachunek za telefon, za internet i za telewizję kablową zapłacić trzeba. I takie to są minusy przeprowadzki, wniosek: nie przeprowadzajcie się
przed końcem podpisanych umów na dostawę mediów -
no chyba, że nie dzieje się to w naszym mieście, może w innych jest normalnie tzn. po ludzku.
wiadomo z jakiej przyczyny. Pozdrowienia przesyłam korzystając z komputera z biblioteki,
bowiem jeszcze nie mam połączenia z domu. Niestety perturbacje wynikły nie z mojej winy,
a raczej z bezduszności operatora i braku ich wyobraźni.
Dla nich jest niemożliwością przeniesienia mediów, bo... no właśnie nie do końca wiem
z jakiego naprawdę powodu nie da się przenieść dostępu do internetu,
pan z biura po prostu powiedział, że nie można. Wydaje mi się do tłumaczenie absurdalne,
ale co zrobić, nie i tyle. Tak więc stałam się sponsorem operatora,
bo płacę za coś, z czego nie korzystam. Oczywiście nie omieszkałam powiedzieć tego,
co zostało skwitowane uśmiechem... Mnie do śmiechu wcale nie było i nie jest,
bo w końcu to nie są małe pieniądze - rachunek za telefon, za internet i za telewizję kablową zapłacić trzeba. I takie to są minusy przeprowadzki, wniosek: nie przeprowadzajcie się
przed końcem podpisanych umów na dostawę mediów -
no chyba, że nie dzieje się to w naszym mieście, może w innych jest normalnie tzn. po ludzku.
W między czasie docieramy się z tatusiem i dziadkiem, chociaż moje córcie nie mogą odnaleźć się w nowych warunkach mieszkaniowych. Trochę jest nerwowo, a zwłaszcza gdy idziemy późno spać. Jestem z natury sową (cała moja rodzinka to sowy - rano spalibyśmy długo, natomiast wieczór i noc to nasza pora aktywnego życia), natomiast mój Tata - odwrotnie.
I z tego to powodu pierwsze dni były powodem spięcia, bo Tata zażądał zgaszenia światła
i telewizora, bo nie może spać. Byliśmy trochę tym zachowaniem zaskoczeni,
ale jak potulne baranki pogasiliśmy światła i poszliśmy spać.
Dopiero na drugi dzień odważyłam się porozmawiać z Tatusiem,
że nie możemy zmienić swojego trybu życia i powinniśmy dojść do kompromisu,
by nasze wspólne zamieszkanie nie przyczyniło się do większych zadrażnień.
Jakoś się dotrzemy, mam raczej charakter spolegliwy, i jak to mój mąż zdążył zauważyć
we wszystkim słucham Ojca i robię to co mi każe.
Oczywiście nie będę przecież kłócić się z moim Tatem, którego bardzo kocham i szanuję,
a też nie chciałabym, by moja rodzina cierpiała z powodu przeprowadzki
i życia w innych warunkach. To kolejne plusy i minusy przeprowadzki,
mam nadzieję, że to przejściowe zawirowania w moim życiu.
I z tego to powodu pierwsze dni były powodem spięcia, bo Tata zażądał zgaszenia światła
i telewizora, bo nie może spać. Byliśmy trochę tym zachowaniem zaskoczeni,
ale jak potulne baranki pogasiliśmy światła i poszliśmy spać.
Dopiero na drugi dzień odważyłam się porozmawiać z Tatusiem,
że nie możemy zmienić swojego trybu życia i powinniśmy dojść do kompromisu,
by nasze wspólne zamieszkanie nie przyczyniło się do większych zadrażnień.
Jakoś się dotrzemy, mam raczej charakter spolegliwy, i jak to mój mąż zdążył zauważyć
we wszystkim słucham Ojca i robię to co mi każe.
Oczywiście nie będę przecież kłócić się z moim Tatem, którego bardzo kocham i szanuję,
a też nie chciałabym, by moja rodzina cierpiała z powodu przeprowadzki
i życia w innych warunkach. To kolejne plusy i minusy przeprowadzki,
mam nadzieję, że to przejściowe zawirowania w moim życiu.
Powiem jeszcze jak moje koty przystosowały się do nowego otoczenia.
Gucio to cichy i pokornego serca kociak, więc problemu nie mam, no może tylko taki,
że "zakochany w zlewie". Co to znaczy? Ano to, że uwielbia siedzieć przy zlewie
i patrzeć na lejącą się wodę z kranu. Jak ma możliwość, to nawet łebek wsadzi pod kran,
byleby ta woda ciekła i mógł łapać ją łapkami. Lubi polować na muchy,
a tych jest nie mało, no i czasem narobi bałaganu, jak musi za tą muchą skakać po szafkach i oknach. Natomiast drugi kot - Bambi poczuł zew krwi i nie daje nam spokoju -
tak miauczy, tak się ociera o nogi i tak prosi, by wyjść na spacer,
że musimy kilka razy wychodzić z nim z mieszkania. Chodzi na smyczy i długiej ląży,
bo nie zna jeszcze dobrze terenu i boję się, że ucieknie. Ze swoim nieprzewidywalnym charakterkiem jest zdolny do tego, parę razy wyswobodził się ze smyczy i zwiał.
Nalatałam się za nim, a on zadowolony zwiewał przede mną, jakby się bawił w najlepsze w berka. Najbardziej uwielbia skradać się , by upolować ptaszka, choć na smyczy raczej nie złapie,
bo oczywiście w odpowiednim momencie jest hamowany i ptak zdąży odlecieć.
Wokół bloku posadzonych jest sporo drzew, na których ptaki uwiły sobie gniazda,
więc Bambi ma za czym latać, ale niestety złowić nie może.
Raz , jeszcze na poprzednim mieszkaniu udało mu się upolować na balkonie
(V piętro) gołębia, którego przyniósł do domu, ale nie pozwoliliśmy mu na zabawę z biednym ptakiem, bo szybko z mężem uwolniliśmy go z okrutnych szczęk i wypuściliśmy przez okno.
A Bambi zły był na nas i warczał, że pozbawiliśmy go zdobyczy.
Myślę, że właśnie wtedy poczuł ów zew krwi i dlatego tak chce być na dworze
i polować na wszystko co lata i się rusza.
Gucio to cichy i pokornego serca kociak, więc problemu nie mam, no może tylko taki,
że "zakochany w zlewie". Co to znaczy? Ano to, że uwielbia siedzieć przy zlewie
i patrzeć na lejącą się wodę z kranu. Jak ma możliwość, to nawet łebek wsadzi pod kran,
byleby ta woda ciekła i mógł łapać ją łapkami. Lubi polować na muchy,
a tych jest nie mało, no i czasem narobi bałaganu, jak musi za tą muchą skakać po szafkach i oknach. Natomiast drugi kot - Bambi poczuł zew krwi i nie daje nam spokoju -
tak miauczy, tak się ociera o nogi i tak prosi, by wyjść na spacer,
że musimy kilka razy wychodzić z nim z mieszkania. Chodzi na smyczy i długiej ląży,
bo nie zna jeszcze dobrze terenu i boję się, że ucieknie. Ze swoim nieprzewidywalnym charakterkiem jest zdolny do tego, parę razy wyswobodził się ze smyczy i zwiał.
Nalatałam się za nim, a on zadowolony zwiewał przede mną, jakby się bawił w najlepsze w berka. Najbardziej uwielbia skradać się , by upolować ptaszka, choć na smyczy raczej nie złapie,
bo oczywiście w odpowiednim momencie jest hamowany i ptak zdąży odlecieć.
Wokół bloku posadzonych jest sporo drzew, na których ptaki uwiły sobie gniazda,
więc Bambi ma za czym latać, ale niestety złowić nie może.
Raz , jeszcze na poprzednim mieszkaniu udało mu się upolować na balkonie
(V piętro) gołębia, którego przyniósł do domu, ale nie pozwoliliśmy mu na zabawę z biednym ptakiem, bo szybko z mężem uwolniliśmy go z okrutnych szczęk i wypuściliśmy przez okno.
A Bambi zły był na nas i warczał, że pozbawiliśmy go zdobyczy.
Myślę, że właśnie wtedy poczuł ów zew krwi i dlatego tak chce być na dworze
i polować na wszystko co lata i się rusza.
Na zakończenie umieszczam zdjęcia sweterków dziecięcych wykonanych dla Hani i Basi - odnalazłam je w pawlaczach podczas przeprowadzki.
W chwili obecnej właściwie nie robię nic nowego, poza serwetką morelową,
którą pokazywałam w którymś poprzednim poście. Kilka dni temu zorientowałam się,
że dziwnie serwetka skurczyła się, przerobiłam parę rzędów i zorientowałam się,
że coś nie gra. Oczywiście pomyliłam szydełka i robiłam nowe rzędy cienkim szydełkiem.
Musiałam spruć 8 rzędów i na nowo przerabiać. Serwetki nie przybywa, a raczej ubywa -
jak to ujmę " dwa rzędy przerobię, trzy spruję".
Tak na dzień dzisiejszy wyglądają moje zmagania szydełkowe - brak czasu i pomyłki przy robótce.
W chwili obecnej właściwie nie robię nic nowego, poza serwetką morelową,
którą pokazywałam w którymś poprzednim poście. Kilka dni temu zorientowałam się,
że dziwnie serwetka skurczyła się, przerobiłam parę rzędów i zorientowałam się,
że coś nie gra. Oczywiście pomyliłam szydełka i robiłam nowe rzędy cienkim szydełkiem.
Musiałam spruć 8 rzędów i na nowo przerabiać. Serwetki nie przybywa, a raczej ubywa -
jak to ujmę " dwa rzędy przerobię, trzy spruję".
Tak na dzień dzisiejszy wyglądają moje zmagania szydełkowe - brak czasu i pomyłki przy robótce.
Ten ostatni sweterek był przedłużany koronkową bordiurą, którą zrobiłam z bawełnianej włóczki. Hania bardzo lubiła go i gdy zrobił się za krótki przedłużyłam rękawy i dół swetra,
a kołnierzyk i kwiatki przy kieszonce były dopełnieniem projektu.
a kołnierzyk i kwiatki przy kieszonce były dopełnieniem projektu.
Patrzę na zegarek, niestety mój czas korzystania z komputera w bibliotece się kończy,
kończę również swój długi post, mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo,
kto może przeczyta moje wynurzenia, ale cieszę się, że choć na chwilę tu zajrzałam .
Chciałabym jeszcze pozostawić komentarze u moich ulubionych pań blogerek,
ale jak już wspomniałam czas się kończy i będę musiała kończyć.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i serdecznie.
Następny pobyt w bibliotece przeznaczę na przeczytanie wszystkich wyświetlonych postów .
kończę również swój długi post, mam nadzieję, że nie zanudziłam nikogo,
kto może przeczyta moje wynurzenia, ale cieszę się, że choć na chwilę tu zajrzałam .
Chciałabym jeszcze pozostawić komentarze u moich ulubionych pań blogerek,
ale jak już wspomniałam czas się kończy i będę musiała kończyć.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i serdecznie.
Następny pobyt w bibliotece przeznaczę na przeczytanie wszystkich wyświetlonych postów .
Ładne te dziecięce sweterki. Oj lato nie sprzyja robótkom;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
www.wloczkiwarmii.pl