Agata Kołakowska: "Wszystko co minęło", Renata Kosin: "Tajemnice Luizy Bein", tylko ta ostatnia wciągnęła mnie w swoją treść i wywarła jako takie emocje. Może dlatego, że miała w sobie coś z kryminalnego wątku, a ja jako fanka kryminałów (choć też nie do końca takowych) wciągnęłam się w jej czytanie. Przyznam się, że czyta się dość szybko. Chcąc dowiedzieć się o losach tytułowej bohaterki, trzeba zmierzyć się z całą skomplikowaną sytuacją wyjaśniania odkrywanych przez młodą dziennikarkę - drugą bohaterkę powieści - faktów z życia Luizy i jej potomków.
Książka ma w sobie wiele z fikcji, ale i wiele z faktów, bo okazuje się, że w istocie w podolsztyńskim miasteczku - Barczewie, odkryto ludzkie szczątki - kobiety i dziecka, a także szczątki mężczyzny bez nóg.
Ten wątek znalazł się właśnie w powieści Renaty Kosin i bardzo zgrabnie został wpleciony przez autorkę w fabułę, z każdą stroną przybliżając do wyjaśnienia szeregu tajemnic związanych z dziedziczką i filantropką Luizą Bein.
"Wszystko, co minęło" jest zmierzeniem się z przeszłością głównej bohaterki Justyny i jej problemami w dorosłym życiu. Problemy jakże często spotykane w realnym życiu - rozstanie rodziców, załamanie nerwowe matki i jej alkoholizm, próby ratowania jej przez córkę, która musi zastąpić matkę w opiece nad młodszą siostrą, a nawet być matką własnej matki. To wszystko kładzie się cieniem w dorosłym życiu Justyny. Nie może odnaleźć prawdziwej miłości, powoli zamyka się w sobie i skazuje siebie na samotność. A potem pojawia się ojciec...
Mimo, iż książka jest pełna emocji, wrażeń i empatii, to jednak ja nie lubię takich książek. Po prostu uważam, że poruszanie przez autorów tych problemów, nie rozwiąże ich w prawdziwym życiu. I nie wierzę, że wybaczenie osobom, które krzywdzą dotkliwie swoich najbliższych, jest możliwe. W duszy skrzywdzonego dziecka na zawsze pozostają niezagojone rany.
No, ale cóż, być może po to właśnie powstają takie książki, by zmierzyć się z tą problematyką, by naświetlić realne cierpienia skrzywdzonych ludzi i roztrząsnąć kwestię przebaczania.
"Wszystko, co minęło" jest zmierzeniem się z przeszłością głównej bohaterki Justyny i jej problemami w dorosłym życiu. Problemy jakże często spotykane w realnym życiu - rozstanie rodziców, załamanie nerwowe matki i jej alkoholizm, próby ratowania jej przez córkę, która musi zastąpić matkę w opiece nad młodszą siostrą, a nawet być matką własnej matki. To wszystko kładzie się cieniem w dorosłym życiu Justyny. Nie może odnaleźć prawdziwej miłości, powoli zamyka się w sobie i skazuje siebie na samotność. A potem pojawia się ojciec...
Mimo, iż książka jest pełna emocji, wrażeń i empatii, to jednak ja nie lubię takich książek. Po prostu uważam, że poruszanie przez autorów tych problemów, nie rozwiąże ich w prawdziwym życiu. I nie wierzę, że wybaczenie osobom, które krzywdzą dotkliwie swoich najbliższych, jest możliwe. W duszy skrzywdzonego dziecka na zawsze pozostają niezagojone rany.
No, ale cóż, być może po to właśnie powstają takie książki, by zmierzyć się z tą problematyką, by naświetlić realne cierpienia skrzywdzonych ludzi i roztrząsnąć kwestię przebaczania.
Właśnie czytam "Wszystko co minęło" :) dla mnie rewelacyjna, być może dlatego że sama trochę jestem na życiowym zakręcie :) jak bohaterka :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z tych książek, ale z tego co piszesz sądzę, że miałabym bardzo podobne do Twoich wrażenia:-)
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie Wszystko co minęło, poszukam w bibliotece.
OdpowiedzUsuńKizia ciężko zachorowała kiedy mialam ja oddać.Dostała zastrzyki i kiedy wyzdrowiała to stwierdziłam że jej już nie oddam,ona jest bardzo wrażliwa ,dużo przeszła u taka bidulka.
miziaki dla twoich
Biedulka, rzeczywiście dużo przeszła i na pewno źle zniosłaby rozłąkę z Tobą .
UsuńNasz Dyzio miał być zabrany przez moją siostrę i gdy Basia zanosiła go na rękach do samochodu, to on zsiusiał się ze stresu, jakby czuł, że znów gdzieś go wywożą . Oczywiście zabrałam go z powrotem do domu i został już z nami. Płaczu było sporo, najpierw, że siostra go zabiera, a potem z radości, że został:)) Ale z nami kociarami tak już jest - zżywamy się mocno z tymi milusińskimi i nie wyobrażamy sobie bez nich życia.
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam:))