niedziela, 23 września 2018

Kocie sprawy - Mirabelka, Milka, Milenka

Tak zawsze się składa, że w końcówce lata w pobliżu naszego bloku pojawiają się nowe koty. 
 Ktoś wwozi je i zostawia na terenie osiedla.
 Wczoraj z samego rana pod moim balkonem pojawiło się kocie maleństwo.
 Usłyszałam je z okna kuchni i wyjrzałam - oto chudzinka nie mogła dać sobie rady 
ze znalezioną resztką drobiowej części i zawodząc przy obgryzywaniu, rozpaczliwie płakała.
Nie namyślając się wyszłam na balkon i zeszłam do ogródka. Maleństwo troszkę się przestraszyło,
 ale swojej zdobyczy nie wypuściło z pyszczka. 
Wróciłam do domu po kocią karmę i zawołałam do Basi, 
że pod naszym balkonem jest podrzucone kocię. 
Wyszłyśmy razem, a kociak od razu wskoczył na schodki i zaczął ocierać się o nogi Basi.
 Wzięła go na ręce i oczywiście zaczęła płakać nad jego losem. 
Wzruszyłyśmy się obie i nie zastanawiając się wiele wzięłyśmy go do domu. 
Tam umyłyśmy brudaska i zamknęłyśmy w Basi pokoju, by oddzielić od pozostałych kotów. 
W zasadzie działałam spontanicznie, potem dopiero przyszedł rozum do głowy
 i powiedziałam Basi, że bedziemy musiały zastanowić się, co dalej.
 Ze względu na ekstremalne uczulenie Basi na koty, które wyszło teraz po testach alergicznych, kolejny kot w domu to nie jest dobry pomysł. W ogóle lekarz kazał się nam zastanowić
 nad obecnością kotów w domu, ale nie wyobrażam sobie, że po tylu latach miałabym się
 ot tak sobie - pozbyć ich z domu. Wiem, mogą pojawić się głosy,
 czy ważne jest moje dziecko, czy koty; takie same mam pytania w swojej głowie,
 ale wierzcie mi - to bardzo trudna decyzja.
 Ustaliłyśmy z alergologiem, że Basia ma nie zbliżać się do kotów, nie dotykać,
 jak najmniej spędzać przy nich czas; trudniej  zastosować się Jej do tego,
 bo przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka - zawsze bawi się z kotami,
 przytula i głaszcze, a moje upomnienia pomija śmiechem.
Ale wracam do naszej znajdki.  Zadzwoniłam do kuzynki, która działa w fundacji "ZEA" - zajmującej się bezdomnymi kotami i psami -  i po rozmowie
 skierowała mnie do osoby kompetentnej w podejmowaniu decyzji. 
Wcześniej miałam jechać z kotem do swojego weterynarza na jego zbadanie,
 po rozmowie zostałam skierowana do przychodni, która współpracuje z fundacją
 i na  koszt fundacji robi podstawowe badania. 
Również umówiłam się, że do czasu znalezienia nowego właściciela,
 zostanie kotek w naszym, tymczasowym domu.
Kotek okazał się kotką, około 3 - miesięczną; 
została przebadana pod kątem białaczki i kociego HIV, kociego kataru, odrobaczona i odpchlona.
 Mirabelka, bo takie "robocze" imię dostała, szybko zaaklimatyzowała się w pokoju Basi.
Szybko też nauczyła się do czego służy kuweta, więc w nocy nie musiałyśmy pilnować,
 by tam załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne. 
Jest bardzo ciekawska, uwielbia się bawić, przytulać 
i oczywiście w nosie ma spanie w swoim "łóżeczku",
układa się pod kołdrą lub przytula do Hani lub Basi i śpi w najlepsze.












Co na to moje koty?
Na razie są odseparowane - wiadomo - kwarantanna!
Kręcą się pod pokojem, węszą, próbują się dostać.
Bambusia musimy pilnować, bo potrafi sam otworzyć sobie drzwi.
Na noc stawiam suszarkę z praniem pod drzwiami, która skutecznie zasłania wejście do pokoju.
Z daleka pokazana Milka jedynie w Guciu wywołuje wielki stres.
Pierwszy raz tak zamiauknął, że z intonacji tego wrzasku ułożyłyśmy zdanie
"Cooooooo !!!! jeszcze jeden ??!!??" 
Niestety - Gucio taki jest - nie akceptuje  nawet Bambusia i Dyzia, 
toczy z nimi wojny, walczy o swoje miejsce, o swój teren; 
teraz pojawienie się kolejnego "rywala" nasila jego stres.
Dlatego musimy bardziej pieścić naszych milusińskich,
 pokazywać, że nie stracili naszej miłości i uwagi.
Ale czy on to rozumie?
Mam nadzieję, że szybko z pomocą fundacji znajdziemy nowy dom dla Milki.

*
Zapraszam wszystkich do nawiązania kontaktów z podobnymi fundacjami w swoim mieście:
naprawdę potrzeby są ogromne, a dzięki naszej pomocy
uda się uratować niejednego bezbronnego, zdanego tylko na dobrego człowieka, kota lub psa.
My też wspieramy - przekazujemy odzież, książki, bibeloty na organizowane bazarki;
1 % podatku zawsze zaznaczam na fundacje związane z leczeniem kotów,
od czasu do czasu wysyłamy pieniężne przekazy na konkretne leczenie chorego kota czy psa;
teraz też wysłałam przekaz na fundację Zea, z adnotacją dla Milki, bo chociaż badana była na koszt fundacji, skądś przecież muszą być dla niej  fundusze.
A przecież jeszcze ma być szczepiona i powtórnie odrobaczana.

6 komentarzy:

  1. Och, to temat rzeka, dla bezdomniaczków znów zaczyna się szczególnie trudny czas... ma się wrażenia, że każda pomoc, to kropla w morzu, ale przecież morze z takich właśnie kropel się składa.
    Mnie zawsze oburzają takie zalecenia od lekarza - kota trzeba się pozbyć. A jak człowiek na kurz i roztocza i trawy i pyłki uczulony? Tego się nie da wyeliminować. Basia faktycznie powinna się, na ile to możliwe, od kotów izolować, a alergie z wiekiem się zmieniają i może jej całkiem przejdzie? Ja też jestem na koty uczulona, kiedyś bardzo, teraz dużo mniej mi dokucza, w ogóle wszyscy w domu alergicy. A koty i tak są. Trudno.
    Mirabelka jest śliczna i wierzę, że szybko znajdzie kochający dom.

    OdpowiedzUsuń
  2. No własnie; Basia na roztocza kurzu domowego jest w takim samym stopniu uczulona jak na koty, na trawy również, alergie wziewne krzyżują się u niej z alergiami pokarmowymi. O ile niektóre pokarmy możemy wyeliminowac, niestety pozostałe nie jesteśmy w stanie - chociażby te roztocza. Dlatego koty zostają. Jedynie profilaktycznie możemy coś zadziałać.
    Dziekuję za komentarz - zgadzamy się w 100 %.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mirabelka mnie rozczuliła.Do złudzenia przypomina moją "Czarownicę", którą dostałam bardzo małą i zabiedzoną, a potem była mądrą, piękną kotką, o niezwykle lśniącym czarnym futrze. Żyła w naszym domu 17 lat. Zwierząt domowych nie da się tak po prostu pozbyć, one nas przecież kochają, z wzajemnością.Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śliczna jest! I coraz sprytniejsza - na dzień dzisiejszy chce poszerzać swoje terytorium i chce rządzić:))
      Dziekuję:))

      Usuń
  4. Życzę Mirabelce znalezienia szybko dobrego, opiekuńczego domu a Wam gratuluję dobrego serca i empatii, których - jak mi się wydaje - coraz mniej w społeczeństwie :-)
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie, Małgosiu oraz Hanię i Basię ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - coraz mniej takich ludzi, ale mam nadzieję, że będzie dobrze i Milka trafi w dobre ręce. Fundacja sprawdza warunki lokalowe, kiedy oddaje takie kotki i psy.
      Dziękuję za pozdrawienie - przekazane córeczkom:))

      Usuń