Historia tego pieska jest tak niewiarygodna, że jeszcze do tej pory nie mogę w nią uwierzyć.
10 grudnia mój Brat ogłosił na fb, że czyjś pies "przyplątał" się do ich domu i że szuka jego właściciela. Piesek miał na sobie jakąś obróżkę, a raczej niewiadomego pochodzenia pasek (sic!). Zaczęło się od tego, że syn Brata bawił się przed domem z kolegami i dołączył do nich piesek, który bawił się z nimi; zabawa polegała oczywiście na ganianiu po okolicy, a piesek fantastycznie spełniał się w tej zabawie:)) Kiedy bratanek wrócił do domu, piesek przyszedł za nim, ale Brat nie wpuścił go do domu, bo zauważył ten pasek na szyi psa i domyślił się, że jest czyjś. W wieczór zaś przed snem wyjrzeli przez okno i zobaczyli go śpiącego na ich tarasie, a ponieważ było ok. 8 stopni mrozu, Brat wpuścił go do domu i umieścił w ciepłym pomieszczeniu gospodarczym. Pies przebywał u Brata kilka dni, zanim na ogłoszenie odpowiedziała fundacja, że prawdopodobnie to ich pies, ale oddany do adopcji i właściciel zgłosił do nich swoją zgubę i że go szukają; lecz po obejrzeniu zdjęć okazało się, że to nie jest ten pies.
Jednocześnie po psa zgłosił się właściciel, pokazał jakieś papiery i Brat musiał oddać mu psa, choć na jego widok pies zaczął szczekać, obsikał się i tuląc się do nóg Brata ewidentnie bardzo się bał. Brat z bólem serca patrzył jak chłopak wiąże do tego paska jakiś sznur i ciągnie psa broniącego się przed tym.
Na drugi dzień sytuacja powtórzyła się - pies znów próbował dostać się do ich domu, siedział na tarasie i patrzył w ich okna. Brat nakarmił psa; po kilku godzinach znów go zobaczył z drugiej strony domu, ale przez ogrodzenie piesek nie mógł się do nich dostać. Brat poszedł po niego i zabrał do domu. Nie podawał do wiadomości, że pies przebywa znowu u nich, a potem okazało się, że tamten chłopak wyprowadził się i po prostu psa porzucił!!! Brat powiedział, że gdyby nawet przyszedł, to nie oddałby mu tego psa, mając w głowie obraz sprzed kilku dni, w jaki sposób ten pies był traktowany, że na jego widok pies skamlał, bał się i ze stresu posikał!
Piesek okazał się suczką, dostał na imię SARA ; stał się domownikiem i najlepszym przyjacielem mojego Bratanka. Nie może jedynie dogadać się z dwoma kotami - na razie uciekają przed nim i chowają się, choć Sara nie okazuje im wrogich zamiarów. Sara jest bardzo przyjazna dzieciom, ale nie lubi nachalności. Wszystko w granicach normy:)) Lubi spacery, choć na widok obcych ludzi - szczególnie mężczyzn - warczała i bała się; może z czasem ustąpią w niej takie reakcje, choć nie dziwię się, skoro mieszkała poprzednio z chłopakiem, który ją krzywdził, bo jak Brat mówił, z wyglądu chłopak sprawiał wrażenie nadużywającego i to i owo:((.
Jak widać na zdjęciach Sara czuje się bezpieczna i kochana:
Kiedy Brat wyjeżdża na swoje włości poza miastem, zabiera Sarę, dając jej możliwość wybiegania się:
Dziś nie wyobrażają sobie życia bez Sary, wniosła do ich domu radość, a jej historia wzrusza wszystkich, którzy o niej słyszą. I tak sobie myślę, co spowodowało, że akurat wybrała ten taras, ten dom i tych ludzi (mam oczywiście na myśli rodzinę Brata), skoro obok, takich samych domów, było kilka? Skąd wiedziała, że otrzyma od nich pomocną dłoń i uratują ją od złej doli u złego człowieka?
Niewiarygodna historia, dlatego Sara zasługuje, by o niej napisać, co też i czynię:))