środa, 30 grudnia 2020

Srebrne wesele ... i życzenia na Nowy 2021 Rok!


Dzisiaj obchodzimy z mężem 25 - lecie zawarcia związku małżeńskiego:))
Wspominamy, śmiejemy się z niektórych "strasznych" momentów,
a najbardziej z niespodzianki, jaką zgotował nam Dom Weselny.
30 grudnia 1995 roku był bardzo mroźny, goście weselni ubrani co prawda w grube okrycia
podczas naszego ślubu w kościele, pod nimi zaś mieli sylwestrowo - weselne kreacje;
po przybyciu do DW okazało się, że wysiadło centralne ogrzewanie (skutki poprzedniej, mroźnej nocy)
i na sali jest cholernie zimno, a wręcz prawie taka sama temperatura jak na dworze.
Szok był wielki, wszyscy zaskoczeni i nie było innego wyjścia, jak pozostać w paltach na sali.
Zrekompensowało nam tę niedogodność pyszne jedzenie, wspaniała atmosfera weselna.
Potem gdzieś załatwiono kilka grzejników, które co prawda całej sali nie mogły rozgrzać,
ale przynajmniej w ich pobliżu  mógł posiedzieć każdy z gości, któremu było zimno.
Nikt nie narzekał - bawili się wszyscy wspaniale!





*

Z okazji Nowego 2021 Roku życzę wszystkim zdrowia i nadziei na powrót do normalności.
Otwórzmy się na nowo, bądźmy szczęśliwi!
Niech Nowy Rok będzie czasem zmiany na lepsze,
a wszystkie jego dni wypełnione wiarą i miłością!


poniedziałek, 28 grudnia 2020

Kolejna kocia znajdka

trafiła do naszego domu przed Świętami.
Błąkał się ten kociak po naszym osiedlu już od dwóch czy trzech tygodni,
ale najpierw nie sądziłyśmy, że jest bezdomny.
Dopiero, gdy moja sąsiadka chciała go wziąć do swojego domu i gdy wpuściła go do bloku,
słuchając jego wrzasku na klatce schodowej, wyjrzałam na korytarz,
ciekawa, co się tam dzieje. Niestety, sąsiadce kot nie dał się złapać -
gdy ona "goniła" go - on skutecznie wymykał się z jej rąk, drąc się wniebogłosy,
w końcu wypuściła go z bloku.
Rozmawiając z nią, dowiedziałam się, że jest to kotek bezdomny,
ale taki trochę nieufny i nie dający się złapać.
Do czasu - nie minęło dwa dni, gdy moje córcie wracające z przedświątecznych zakupów
przez domofon oznajmiły mi, że łasi się do ich nóg mały, rudy kotek i co mają zrobić.
Był to już dla mnie znak, że to ten sam kotek, którego usiłowała złapać sąsiadka,
zastanawiałam się jednak, jak się łasi, skoro był tak dziki.
Nie skończyłam z nimi rozmawiać przez domofon, gdy weszły do domu z kociakiem na rękach.
I tu zaczęły się moje rozterki - co mamy z nim zrobić?
 Kocię tuliło się do córek, mrucząc radośnie. Nie było opcji wyrzucenia kota z domu,
jednocześnie zastanawiałam się co mam z nim zrobić.
Zgłosiłam go od razu do fundacji ZEA do adopcji, jednocześnie córcie na forach internetowych
ogłosiły, że znaleziono tego kotka i może właściciel rozpozna, że to ich kot.
Kotek trafił na kwarantannę, dostał ciepłe mleczko i karmę.
I tu zaczyna się nasz horror - otóż - nie da się ukryć, że nasze koty
reagują nawet na siebie ogromnym stresem i muszą od czasu do czasu nosić obróżki uspokajające.
Dyzio ma problemy z pęcherzem z tego powodu. Tym razem silnego stresu z powodu
pojawienia się kolejnego kota doznał Gucio.
Trzy dni po pojawieniu się rudaska, wieczorem - Gucio zaczął się dziwnie zachowywać.
Zatrzymywał się znienacka, napinał i popuszczał kupkę w różnych miejscach.
Biegał od kuwety po całym mieszkaniu przerażony, nie mogąc się wypróżnić.
Nie wiedziałyśmy co zrobić; w końcu zadzwoniłam na pogotowie weterynaryjne
 i o pierwszej w nocy pojechałyśmy z Guciem do lekarza.
Zrobił mu usg, pobrał krew do badania, dostał kroplówkę i cztery zastrzyki.
Rozpoznanie było dwojakie: albo zaraził się od nowego kota  (tylko w jaki sposób) jakimś wirusem, albo ze stresu, gdy wyczuł zapach kota.
Na drugi dzień pojechałam z nowym kotem na badania, te najbardziej zaraźliwe zostały wykluczone,
więc z ulgą przyjęłam, że Gucio się nimi nie zaraził.
Po południu pojechałam z Guciem na kroplówkę i na zastrzyki.
Kuracja Gucia trwała tydzień i kosztowała mnie około 600 zł.
Nowy kotek zaś był u nas te kilka dni, choć prosiłam prezesa fundacji o znalezienie innego
tymczasowego domu dla rudaska, ale tenże prezes po prostu mnie olał.
Nawet to, że mój kot rozchorował się przez pojawienie się kociaka w domu, niewiele go obeszło.
Na szczęście na ogłoszenie odpowiedziała Pani, która w zagubionym kocie rozpoznała swojego.
Umówiłyśmy się na spotkanie; po przyjechaniu do nas oglądała rudaska ze wszystkich stron.
Wydawał się taki sam, liczyłyśmy nawet paski na ogonku i porównywałyśmy ze zdjęciem
zagubionego kotka. Wydawał się identyczny, nawet zachowanie było niemalże takie same.
Najbardziej przekonało nas, że mąż owej Pani nauczył tego kota przybiegać na gwizd i  gdy poprosiłam, by zagwizdał, kot przybiegł do niego od razu.
To nas przekonało, choć tak jak mówiłam, że może to tylko zbieg okoliczności, że tak zareagował,
ale Pani gdy wzięła tego kota na ręce, to powiedziała, że nawet jakby to nie był ich ten zaginiony,
to ona i tak weźmie go do siebie. I tak się stało. Ze względu na Gucia, nie chciałam zatrzymywać małego, w końcu miał trafić w dobre ręce - osoby przyjeżdżające po niego sami również opiekują się bezdomnymi kotami, dokarmiają te osiedlowe i tak dalej.
Gucio po tygodniowej kuracji wrócił do zdrowia. Mam nadzieję, że problem choroby już nie wróci.
Stres związany z pojawieniem się nowego kota odchorował i nie chcę narażać go na kolejny.
No cóż - kolejny raz postanawiam sobie, że nie wezmę do domu nowego kota - 
i kolejny raz moje koty bardzo to przeżywają... 



 

 


 

 Mały kociaczek - słodziaczek:)))))

piątek, 11 grudnia 2020

Komplecik dla mojej Bratanicy

Wrzucam kolejne zdjęcia ubranek dla małej Anielki;
 jakość ich jest słaba, a i tak wybrałam z setki zdjęć te, które nadają się do pokazania.
W roli modelki lalka baby born - też Anielka:)))












Czapeczka i sweterek zrobione tym samym wzorem:
Na czapeczkę nabrane 77 oczek; ściągacz 1/1;
wzór fantazyjny: pierwszy rząd - oczko brzegowe; 1 oczko lewe, 3 oczka prawe; kończymy rząd 1 oczkiem lewym i oczkiem brzegowym;
rzędy parzyste - tak jak schodzą z drutów;
trzeci rząd - oczko brzegowe; 1 oczko lewe, narzut, z 3 oczek zrobić 1, narzut; kończymy rząd 1 oczkiem lewym i oczkiem brzegowym;
piąty rząd -  3 oczka prawe, 1 oczko lewe; kończymy rząd 1 oczkiem lewym i oczkiem brzegowym;
powtarzamy te 6 rzędów.

Buciki zrobiłam szydełkiem słupkami krzyżowanymi; do nich przyszyte pompony.

Braciszek obiecał przysłać mi zdjęcia w tym kompleciku malutkiej Anielki,
więc jak będę miała to pewnie tu zamieszczę, a na razie przesyłam zdjęcie z pierwszym uśmiechem Anielki - tutaj miała niecałe 2 tygodnie:))


Od razu jest mi lżej na duszy, gdy widzę - jedynie na zdjęciach - tę naszą malutką kruszynkę:)))
(Oj, chyba mi już tęskno za wnukami, a nic się nie zanosi, że się pojawią)

Bardzo serdecznie Was pozdrawiam, życzę dużo radości i jak zawsze miłego weekendu!

niedziela, 6 grudnia 2020

Kocyk szydełkowy dla Anielki

Paczuszka dla małej Anielki i dla małego Jaremki już dostarczona,
więc na blogu mogę się pochwalić robótkami, które wydziergałam dla najmłodszej naszej Bratanicy.
Zacznę od kocyka, który był pierwszą robótką dla malutkiej.
Zrobiłam go z dwóch kolorów - białego i różowego; szydełko jest niestety włóczkożerne,
więc robiąc jednym kolorem, kocyk byłby za mały.
Robiłam go najprostszym wzorem "granny", najpierw kształtując kwadrat, a potem prostokąt.
Włóczki wystarczyło dokładnie na ten kocyk, tak więc kolejne dwa motki zeszły z listy zapasów.
Kocyk ozdobiłam różową wstążeczką, a tuż przed spakowaniem dorobiłam kwiatek,
bo same wstążkowe różyczki nie bardzo mi się podobały.
Tak więc kocyk wygląda tak jak na zdjęciach:









W roli modelki lalka Anielka baby born.
Kocyk, jak mnie poinformowano bardzo się spodobał, jak i inne ciuszki szydełkowe,
ale o tych innych w następnym poście:)))

środa, 2 grudnia 2020

Kluski śląskie z nadzieniem mięsnym


Kluski śląskie to nasza ulubiona potrawa. Zwykle podaję z gulaszem, pulpecikami,
zrazami,  kotlecikami, posypane twarogiem lub polane tylko masełkiem.
Po raz pierwszy zrobiłam je nadziewane, tak jak nadziewa się knedle.
Farsz oczywiście mięsny:
mięso gotowane z rosołu
marchewka, pietruszka, seler, cebula - również z rosołu.
Wszystkie składniki przekręcić przez maszynkę, przyprawić: solą, pieprzem i czubricą zieloną.

Ciasto na kluski śląskie przygotowałam według przepisu, jaki podawałam kiedyś pod tym postem.
Jedynie nie dodawałam jajek, bo robiłam te kluski z myślą o Basi, która jajek jeść nie może.
Tak więc - tylko ziemniaki, mąka ziemniaczana, sól do smaku.
Po wyrobieniu ciasta, podzielić je na kule,
 rozwałkować i na środek każdej włożyć po porcji farszu.


Dobrze trzeba zlepić, by podczas gotowania kluski nie popękały.
Wodę zagotować i na wrzątek kłaść kule, delikatnie mieszając je w garnku, by nie przywarły do dna.
Ja gotowałam je ok. 10 minut od chwili zagotowania się wody z włożonymi kluskami.
Podawać gorące z roztopionym masłem lub ze skwarkami.

Smacznego!

czwartek, 26 listopada 2020

Co u mnie się dzieje, nie tylko na drutach i na szydełku; moje koty

 Mam zaległości w odwiedzinach na Waszych blogach, zresztą zaległości na wszystkich frontach
mojej aktywności codziennej, a szczególnie w pójściu na zabiegi rehabilitacyjne.
Póki przychodziła do mnie do domu pani fizjoterapeutka, było wszystko okey.
Po zabiegach miałam siły i chęci, minęło trzy tygodnie i znów zastój.
Bark boli, kręgosłup szyjny boli, noga znów daje się we znaki.
Zabiegi mam już opłacone, tylko pójść - ale mi się nie chce:(.
I jeszcze to, co się dzieje poza domem - jak się tego nasłucham odechciewa się wszystkiego!
Mimo pozytywnego nastawienia - depresja murowana na dłuższą metę!
Ale nie daję się tak łatwo - dzięki robótkom, książkom, kotom świat jest znośny i oby tak dalej było.
Zrobiłam dla Anielki mojej Bratanicy parę rzeczy, paczuszka już naszykowana,
oczywiście zdjęcia zrobione, tylko jakoś je obrobić i pochwalić się na blogu.
Sweterki dla Hani również ukończone, ale zdjęć się doprosić od córci nie mogę -
sweterki lubi i nosi, ale nie ma czasu na zdjęciową sesyjkę:)).
Moje lalkowe modelki odpoczywają - na razie nic im nie robię,
bo przecież tyle jeszcze ciuszków do obfotografowania i pokazania.
Przynajmniej na instagramie zwiększyłam swoją aktywność, ale jak mam tyle zdjęć na blogu,
którymi można i tam się pochwalić, to czemu nie?
Na zakończenie moich dywagacji, na poprawę humoru, parę zdjęć moich kotów; dawno tutaj gościły:))

Gustawek - tutaj leżący na moim brzuchu:





Bambuszek - moja przytulajka:




Dyziaczek:



Wszystkie zresztą są przytulajkami, najukochańszymi pieszczochami:)))

piątek, 20 listopada 2020

Bluzeczka i spódniczka

                 to kolejne wykorzystanie kordonków, które zalegają w moim koszyku robótkowym.
W roli modelki moja urocza Paola Reina - Paolka/Olka.
Pewnie zostanie Olą, bo pozostałe to też paolki, a przecież noszą inne imiona,
 więc ta też niech takowe inne nosi:))






Bluzeczka zrobiona z kwadratu, natomiast spódniczka składa się z trzech warstw
zrobionych na siateczkowej haleczce z tego samego koloru kordonka.

*
Kolejny tydzień minął, jest piątek - a to znaczy, że moja córcia właśnie skończyła swoje zajęcia on-line,
a ja mogłam "dorwać" się do laptopa i napisać parę zdań na blogu, 
zatem życzę przyjemnego wypoczynku
i słonecznych dni weekendowych - serdecznie pozdrawiam:))

piątek, 13 listopada 2020

Sweterek dla Paolek

W poprzednim poście zapowiadałam  zdjęcia Karolinki w nowym sweterku, zrobionym do spódniczki/princeski.
Właściwie to pierwszy był sweterek, który powstawał spontanicznie, bo miała to być próbka wzoru
jakiego szukałam do zrobienia sweterka dla Anielki, mojej malutkiej Bratanicy.
Wymiary próbki przybrały rozmiar przodu swetra, nie pozostało mi nic innego,
jak kontynuować dzierganie i takim to sposobem bawełniany kłębuszek przemienił się
w kolejny zestaw ciuszkowy dla Paoli Reiny:))
Notabene w taki sam sposób powstały jeszcze dwa sweterki - również jako próbka wzoru,
ale o nich w następnych postach - nie mam jeszcze zrobionych zdjęć na moich modelkach.
Zatem kilka zdjęć sweterka, które nadają się do pokazania i w miarę są czytelne:







                                                                                 Próbka:

To tyle na dzisiaj - bardzo serdecznie wszystkich pozdrawiam i jak zawsze - miłego weekendu:))