Dopiero dzisiaj mogę na spokojnie napisać o mojej podopiecznej Milence.
W sobotę opuściła nasz dom, by zamieszkać u nowych opiekunów w Krakowie.
Całą sobotę i niedzielę przepłakałam, wspominając moją maleńką "kocią córeczkę".
Była u nas od września, skradła nasze serca i pozostawiła ogromny smutek i pustkę.
Na pewno, gdyby było mnie stać na czwartego kota w rodzinie,
to nigdy, przenigdy nie oddałabym jej nikomu, ale po pierwsze - mamy już trzy koty,
po drugie - Basia ma uczulenie na nie,
po trzecie - Milenka wymaga specjalistycznego leczenia
po trzecie - Milenka wymaga specjalistycznego leczenia
z uwagi na doznane urazy miednicy i biodra, które to zapewne były konsekwencją
- tak przypuszczamy - okrutnej krzywdy wyrządzonej przez człowieka - niewykluczone,
że ktoś, kiedyś mocno ją kopnął i stąd te obrażenia.
Kiedy ją znaleźliśmy zastanowiło nas, że przy wskakiwaniu na krzesło, łóżko czy szafkę,
tylne łapki ściągały ją na podłogę i przewracała się całym ciałem na bok.
Gdy troszkę podrosła, radziła sobie znakomicie, ale zdarzały się jej te przewracanki
i trzeba było ją zdiagnozować, co powoduje takie zachowania.
Po prześwietleniu aparatem rentgenowskim okazało się,
że mogła mieć złamaną lub pękniętą miednicę i uszkodzenia w stawie biodrowym.
że mogła mieć złamaną lub pękniętą miednicę i uszkodzenia w stawie biodrowym.
Tak więc kolejna diagnostyka jest konieczna.
Tak się stało, że akurat zgłosiły się osoby, którym nie przeszkadza,
że kotek jest inwalidą i że będzie wymagać specjalistycznej opieki
zarówno przez opiekunów jak i przez lekarza weterynarii.
Nowi właściciele kotka przyjechali po nią osobiście i w sumie byliśmy zaskoczeni,
że prezes fundacji przyjechał po nią z samego rana i w pośpiechu odebrał ją od nas.
Stałam przy oknie balkonowym i wyłam, widząc jak oddala się na parking z Milenką w kontenerku.
A potem nie miałam siły na nic, by w domu cokolwiek zrobić; wciąż przed oczami miałam Milenkę,
jej ostatnie u nas śniadanko, jej ostatnie mruczanki z samego rana, gdy przyszła,
jak zwykle, na oparcie łóżka i czekała aż odkryję kołdrę,
by mogła wskoczyć pod nią i przytulić się do mnie.
Do tej pory nie mogę oswoić się z ciszą, jaka jest w domu -
tak było wesoło, radośnie przy jej temperamencie.
Zawsze mówiłam, że ma turbodoładowanie albo że ma kocie ADHD.
Mam nadzieję, że nowi opiekunowie zajmą się jak należy Milenką
i dadzą jej taką samą ilość miłości, jaką otrzymała od nas.
Dzisiaj odważyłam się - bez emocji i łez - zadzwonić do nich i porozmawiałam na temat Milenki.
Zniosła dobrze podróż, aklimatyzuje się już - bawi, je, załatwia do swojej kuwety
i powoli poszerza swoje terytorium, które dzieli ze starszą kotką właścicieli.
Podałam parę informacji o jej upodobaniach dietetycznych i zabawowych.
Całkiem sensownie rozmawiało mi się z panem Sławomirem i ta rozmowa uspokoiła mnie na tyle,
że dzisiaj wzięłam się wreszcie w garść i mogę bez łez o niej myśleć,
choć oczywiście przy pisaniu tego postu ich nie uniknęłam.
Na koniec parę zdjęć Milenki z pobytu u nas:
Mamy bardzo dużo zdjęć Milenki, które będą przypominały,
że była z nami przez te kilka miesięcy i że zostanie na zawsze w naszych sercach.
Milenko - kochamy Cię i bardzo tęsknimy!