Dzisiaj dzień jak co dzień. Wróciłam od Tatusia cała zmoknięta, bo znów rozpadało się na dobre. W domu przebierałam się w suche ubranie, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Myślałam, że to moja córcia czegoś zapomniała, bo jechała do dziadka po książkę potrzebną do j.polskiego (wywiozłam część książkozbioru w związku z przeprowadzką) i ze słowami "Zapomniałaś czegoś Haniu?" otworzyłam drzwi, zapominając na chwilę, że jestem ubrana tylko w bluzkę i majtki. Szok ! Za drzwiami stał przystojny pan, w rękach trzymając sporą paczkę. Proszę sobie wyobrazić moją konsternację, gdy spostrzegłam, że brakuje mi odpowiedniej garderoby na sobie. Zamknęłam drzwi, mówiąc, żeby chwilę poczekał, aż się ubiorę. Zachowałam zimną krew, ale w głębi duszy, byłam zawstydzona i przerażona, że ponownie mam otworzyć drzwi. Na szczęście mój mąż podszedł do drzwi i odebrał przesyłkę. No cóż, stało się. Ale cały ten zamęt wynagrodziła mi paczka od
Edytki :


Oczywiście w rozpakowywaniu pomagały mi moje ciekawskie jak zawsze koty: Bambuś i Gucio :
Szkoda, że nie mogę przekazać i pokazać całej mojej radości na widok zawartości. Były to przepiękne, wprost cudowne aniołki wykonane z masy solnej. Zresztą zobaczcie sami :
Koronkowe, zaiste misterne wykonanie, no wprost nie mogę się napatrzeć na te falbaneczki, te wstążeczki, te włoski, te różyczki - PRZECUDNE!!! Edytko! Dziękuję Ci stokrotnie, moje córki są zachwycone i też Ci dziękują. A szczególnie dziękuję Ci za aniołka z moim imieniem, bo nawet nie spodziewałam się, że i ja go dostanę. Zrobiłaś mi wspaniałą niespodziankę. Dzięki, dzięki, dzięki...
Teraz pragnę wyjaśnić jakim to sposobem zostałam właścicielką takich cudowności. Otóż wiązało to się z pomocą finansową chorej na raka
Ani, nieskromnie powiem, że spontanicznie jej udzieliłam, niczego w zamian nie oczekując, a jednak, Edytka przygotowała dla, jak to nazwała "boskich kobiet", tak uroczy anielski upominek. Tak więc, jeszcze raz dziękujemy Ci, Edytko, za te aniołki.